Włodzimierz Krutel - trener, wychowawca młodzieży
Włodzimierz Krutel, zdjęcie z 2004 r.
Włodzimierz
Krutel urodził się w Hajnówce w 1933 r. Był pierwszym zawodnikiem z
Hajnówki z wyższym wykształceniem, studia na akademii wychowania
fizycznego ukończył w Leningradzie. Największymi osiągnięciami
trenerskimi było dwukrotne zdobycie przez Puszczę Pucharu Polski na
szczeblu wojewódzkim, mistrzostwo województwa drużyn juniorów i
trampkarzy. Sport wypełniał mu całe życie, nic dziwnego, że Jego
wspomnienia związane są przede wszystkim ze sportem.
Początki
przygody ze sportem
Moja przygoda z
piłką nożną rozpoczęła się w ogólniaku. Mieścił się on pod koniec
lat czterdziestych i w latach pięćdziesiątych w małym budynku
niedaleko dworca PKP. Piłka nożna była najpopularniejszą grą
uprawianą latem przez młodzież szkolną. Często rozgrywaliśmy mecze
ze Szkołą Zawodową na boisku w lesie albo na ich piaszczystym boisku
przyszkolnym. Graliśmy też z reprezentacjami kilku dzielnic
Hajnówki. Zachowałem zdjęcie z meczu z Kolejkami rozegranego na
boisku w lesie w dniu 4 czerwca 1949 r. Kapitanowie drużyn
uzgadniali zasady gry - np. do strzelenia 10 goli stąd mecze te
trwały nieraz do 4 godzin.
Mecz z Kolejkami: drugi z lewej
Gienek Kowalski, trzeci Włodzimierz Krutel, leży bramkarz Jerzy
Gołąb
Jak widać na
zdjęciu graliśmy w getrach i w butach piłkarskich pożyczonych od
Kazimierza Pilskiego, który utworzył przy PKP b. prężne Koło
Sportowe „Kolejarz” i zaopiekował się młodymi sportowcami z
ogólniaka. Lubiłem zabawę z piłką, pociągała mnie rywalizacja. A
ponieważ nieźle mi się grało, powolutku wciągnąłem się do piłki.
Najgroźniejszy zespół z Zawodówki miał dobrych piłkarzy -
Borkowskiego, którego nazywaliśmy ,,Pimpek", Romka Łuczaka. U nas
grał Tadek Pałka, Witek Majdak na bramce, Marian Chodakowski.
Podczas wakacji jeździliśmy w ramach SP do Warszawy, gdzie w wolnym
czasie organizowane były mecze i my również wystawialiśmy swoją
drużynę.
Hajnowscy junacy z SP podczas meczu w Warszawie: drugi z lewej
bramkarz Witek Majdak, piąty z lewej Włodzimierz Krutel, drugi z
prawej Roman Łuczak
Drużyna Unii Hajnówka w 1952 r.
Pierwszy z lewej Włodzimierz Krutel, obok grający trener Tadeusz
Berger
Na mecze jeździło
się wtedy samochodem z tartaku na holz-gaz (gaz wytwarzało się paląc
drewno w specjalnym piecu). Do skrzyni ładowano również siano, na
którym można było leżeć w czasie drogi. Z czasem jeździliśmy o wiele
wygodniejszymi krytymi lublinami z ławkami w poprzek skrzyni
ładunkowej. Kierowcą był nieżyjący już Stefan Baraniecki.
Z młodych występował Witek Dudarenko mający niesamowite kopyto. Przy
rzutach wolnych zawsze sypał z piasku góreczkę, kiedy trafił w
światło bramki to bramkarz nie miał szans na obronę. W 1954 r.
skończyłem ogólniak i wyjechałem na studia do Leningradu. Robiłem
specjalizację z piłki nożnej i grałem w klubie piłkarskim. Mieliśmy
dobry zespół i trudno było się przebić do podstawowej jedenastki.
Uczelnia nam wszystko zapewniała, nie trzeba było się o nic martwić.
Wstawaliśmy rano o szóstej, żeby można było potrenować, później
szedłem na zajęcia, a po południu znów trening.
Koniec kariery sportowej, początek trenerskiej
Studia ukończyłem w 1958 r., w czasie wolnym od studiów, kiedy byłem
w Hajnówce grałem w drużynie ,,Puszczy". Chłopcy tworzyli zgrany
kolektyw i zdobyli w 1958 r. mistrzostwo województwa. Kierownikiem
drużyny był wtedy Wacław Wiszniewski. Dla zawodników kupował pół
worka bułek, do tego kilka pęt kiełbasy i takie to było nasze
wyżywienie. Drużyna była zżyta, piłkarze razem chodzili do filmy,
zabawy.
Piłkarze Puszczy Hajnówka,
mistrzowie województwa z 1958 r.
W następnym roku
klub zorganizował nam obóz letni w Rucianem-Nida niedaleko
Mikołajek. Tadek Berger był trenerem, na obóz pojechał również
prezes Puszczy Jarosław Dobrzański. Pogodę mieliśmy wspaniałą, było
,,lato stulecia" a trenowaliśmy na polanie w lesie. Podczas jednego
z treningów bramkarz Henio Woźniak zderzył się z młodym Stasiem
Różyckim. Uderzenie było tak silne, że Różycki stracił wszystkie
przednie zęby a Woźniak miał mocno rozcięte kolano. Prezes
Dobrzański zawiózł swoją motocyklem marki "Panonia" Różyckiego do
stomatologa.
Zawodnicy Puszczy na obozie w
Rucianej-Nidzie w 1959 r.
W
praktyczne arkana sztuki trenerskiej wprowadzał mnie Tadek Berger w
1959 r. na obozie sportowym w Białowieży. Mieszkaliśmy w Szkole
Podstawowej, kąpaliśmy się w rzeczce, a na obiady chodziliśmy do
Technikum Leśnego, gdzie odbywały się kolonie i załatwiono nam
posiłki. Nikt z zawodników nie narzekał na spartańskie warunki.
Od czasu zdobycia mistrzostwa województwa drużyna zaczęła nam się
sypać. Kilku młodych zdolnych piłkarzy odeszło do wojska, a starsi
nie dali rady utrzymać drużyny w lidze okręgowej. Mieliśmy wprawdzie
szanse na utrzymanie w barażach ale dostaliśmy w Białowieży lanie od
tamtejszego Żubra.
W tym czasie zastąpiłem Tadka na stanowisku trenera pierwszej
drużyny, on zajął się juniorami. Trzeba było myśleć o tworzeniu
nowej drużyny. W Białowieży uczyli się chłopcy z całej Polski i
wśród nich było sporo talentów piłkarskich. I wtedy na zebraniu
zarządu ,,Puszczy" Pan Charyton zaproponował, by trójkę najlepszych
ściągnąć do Hajnówki-Sylwka Zabielskiego, Witka Wykowskiego i
Meringa. Kierownikiem drużyny był Mrugalski, który z Zinem i Sulimą
jeździli do TL, by przepchnąć Sylwka przez maturę. Po maturze został
zatrudniony w tartaku i grał w Puszczy. Był on niesamowitym
talentem, bramki strzelał na zawołanie. Razem z Wićkiem, gdy ten
wrócił z wojska, stanowili tandem nie do zatrzymania. Kiedy
Zabielski się żenił, klub zorganizował mu na własny koszt wesele w
"Górniku". Po dwóch latach zabrano Zabielskiego do Gwardii
Białystok. To był jeden z najlepszych zawodników, jaki grał w
Hajnówce. Przez dwa lata Puszcza grała w A klasie. W pierwszym
sezonie przegraliśmy wprawdzie awans z Ogniskiem, ale odnieśliśmy
duży sukces w postaci zwycięstwa w Pucharze Polski na szczeblu
wojewódzkim. Pierwszy mecz rozegrano o zbyt późnej porze i przerwano
go z powodu zapadających ciemności. Do drugiego przygotowałem
drużynę precyzyjnie pod względem taktycznym i po bramce Wićki puchar
przypadł naszej drużynie.
Drużyna Puszczy w sezonie
1963/64
Wtedy byłem jednym z prekursorów stosowania systemu 4-2-4.
Dowiedziałem się o nim z radzieckiego czasopisma "Futboł". W klubie
miałem odpowiednich piłkarzy, którzy potrafili zrealizować założenia
taktyczne: w ataku na skrzydłach Wachowicz i Kojło, w środku Wićko i
Zabielski. W obronie grali Wiszniewski, Różycki, Artemiuk, Zalejski
a na bramce Piekut. W pomocy Superson, Tomczak. W następnym meczu
graliśmy z Lublinianką, którą trenował Kazimierz Górski, znany mi z
konferencji prasowych. W Lubliniance grał na bramce mój kolega,
którego nieszczęśliwie sfaulował Waśka Jaświłowicz i chłopaka
znieśli z boiska. Górski dysponował niezłą drużyną. Miał
niesamowicie szybkiego skrzydłowego, którego nie mógł upilnować
Artemiuk. No i strzelili nam aż 5 bramek. Na meczu było mnóstwo
ludzi. Stali na koronie stadionu, na łukach. Nigdy w późniejszym
okresie nie było takiego zainteresowania meczami.
W następnym roku znów wystąpiliśmy w finale, tym razem przeciwko
Warmii Grajewo. Będąc na obozie w Przewięzi pojechaliśmy w trójkę
obejrzeć sparingowy mecz Warmii. Grali przeciętnie, więc spokojnie
wróciliśmy na obóz. W finale wystąpili w zupełnie innym składzie i
po kilkunastu minutach prowadzili już 3:0. W przerwie
przeprowadziłem z zawodnikami męską rozmowę, zmieniłem obrońcę. Jak
się chłopcy wzięli do roboty, to strzelili 5 bramek. Po wygraniu
meczu następnej rundy w Przasnyszu 3:1 znów trafiliśmy na
Lubliniankę. Nie daliśmy się zaskoczyć, lecz przegraliśmy
nieznacznie 1:2.
Zawodnicy ze zdobytymi w 1964
r. pucharami Polski na szczeblu wojewódzkim i Podlasia
Zespół nasz awansował do ligi okręgowej lecz sukcesów nie odnosił,
gdyż zabrano Zabielskiego do Gwardii Białystok a starsi zawodnicy
zakończyli kariery sportowe. Pod koniec lat sześćdziesiątych Puszcza
znów znalazła się , tym razem na rok w A klasie. Trenowanie
pierwszego zespołu przejął Lolek Piekut, który zdobył uprawnienia
instruktorskie, a ja zająłem się trenowaniem młodzieży.
Praca z młodzieżą
Pracowałem jako nauczyciel w-f w Szkole Podstawowej nr 1, w której
wyłowiłem mnóstwo talentów piłkarskich. Okazało się, że na początku
kariery trenerskiej odniosłem największe sukcesy z drużyną seniorów,
na sukcesy drużyn młodzieżowych musiałem jeszcze poczekać. Z
młodzieżą jest trudniej pracować, bardzo przydaje się doświadczenie
zawodowe. Niestety od trenerów wymaga się wyników. Trener nie ma
czasu na szkolenie, musi wygrywać, bo inaczej go rozliczą. A
młodzież nie ma w czym grać i nie ma kiedy grać, gdyż zlikwidowano
ze względów oszczędnościowych godziny przeznaczone na SKS.
W początkowym okresie kariery trenerskiej w 1962 r. miałem
możliwość wzięcia udziału w zgrupowaniu w Warszawie na AWF-ie
najlepszych juniorów z poszczególnych województw. Treningi
prowadzili młodzi obiecujący trenerzy pod okiem doświadczonej kadry
szkoleniowej. Spośród trenujących zawodników wybierano 25
najlepszych, którzy stanowili szeroką kadrę na przyszły rok. Wśród
młodych trenerów był późniejszy selekcjoner Andrzej Strejlau, Pegza,
Brzeżańczyk, a swoim doświadczeniem dzielili się wybitni trenerzy
Foryś i Koncewicz. Wśród zawodników byli późniejsi
reprezentanci-bramkarz Grotyński, Domarski, Musiał, Szaryński.
Żeby trenować jakikolwiek zespół trzeba było zdobyć odpowiednie
uprawnienia.. W Wałczu skończyłem kurs instruktorski, później kurs
II stopnia w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich, a następnie kurs I
stopnia w 1966 r. w Warszawie-coś jak szkoła Kuleszy. Miałem
propozycje pracy w Ruchu Chorzów, ale jak w grudniu zobaczyłem ile
jest pyłu na Śląsku ostatecznie zrezygnowałem. Sekretarz Tomkiel
proponował mi stanowisko w Jagiellonii. Ja jednak najlepiej czułem
się w Hajnówce. Pracując w Puszczy społecznie działałem w Wydziale
Szkolenia BOZPN. Raz w miesiącu jeździłem na szkolenia do
Białegostoku. Co roku organizowano mecze z drużynami z sąsiednich
republik. Wyjeżdżaliśmy na mecze do Wilna, Kowna, Grodna.
Zgrupowania kadry odbywały się w Białowieży, które pomagałem
organizować. Z zawodników hajnowskich powoływani byli tacy
zawodnicy, jak Zabielski, Wićko, Wiszniewski, Piekut, Jakoniuk. Z
młodszych bracia Kruszewscy, Raszkiewicz, Romaniuk.
Współpracowałem też z trenerem Drylem podczas przygotowań kadry
juniorów województwa białostockiego do występu w 1975 r. w
Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w Suwałkach.. Zgrupowania
mieliśmy w Suwałkach i Augustowie. Zajęliśmy pechowe 4. miejsce. W
walce o medal przegraliśmy 1:2 z Opolem. Zabrakło nam wtedy jednej
bramki, by walczyć o 1. miejsce.
Dużo satysfakcji dała mi praca z naszymi trampkarzami i juniorami.
Zespół był oparty głównie na zawodnikach Szkoły Podstawowej nr 1.
Organizowaliśmy też rozgrywki międzyszkolne, które pozwoliły na
wyłowienie talentów z innych szkół. Na mecze przychodzili rodzice i
dużo kibiców. Chłopcy sami przygotowywali sobie stroje. W 1982 r.
trampkarze Puszczy spotkali się w finale wojewódzkim ze Skrą Czarna
Białostocka, a bohaterem spotkania był bramkarz Jan Skiepko, który
obronił dwa rzuty karne.
Trampkarze Puszczy, którzy w
okresie 1982-83 zdobyli mistrzostwo i wicemistrzostwo województwa,
brak na zdjęciu bramkarza J. Skiepki
W następnym roku chłopcy w finale przegrali z Włókniarzem a honorową
bramkę zdobył Piotrek Romaniuk. Piotr grał b. dobrze i trafił do
drużyny juniorów Jagiellonii, z którą zajął w MP 4. miejsce. Pod
koniec lat 80-tych miałem w drużynie juniorów Tomasza Smolskiego,
który posiadał niesamowity talent bramkarski.
Juniorzy Jagiellonii, drugi z
prawej Tomasz Smolski z Hajnówki
W 1989 r. znalazł się w kadrze województwa białostockiego na
Mistrzostwa Polski w Koszalinie o Puchar dr J. Michałowicza obok
takich piłkarzy, jak Citko, Chańko, Jurkowski, Piekarski, Frankowski,
Bogusz. Na początku lat 90-tych zainteresowała się nim II-ligowa
Wisłoka Dębica, w której miał zastąpić na bramce Aleksandra Kłaka
usiłującego się zatrudnić w lidze angielskiej. Niestety transfer
Kłaka nie doszedł do skutku, Tomek poszedł na studia i skończył
karierę sportową. W Hajnówce rozpoczynał też karierę piłkarską Artur
Markow, zdobywca złotego medalu z drużyna Jagiellonii na MP juniorów
starszych w 1988 r.
Pod koniec lat 80-tych została rozwiązana sekcja piłki nożnej
seniorów, pozostali tylko trampkarze i juniorzy. Po kilku latach
seniorzy zaczęli grać w barwach OSiR-u, do którego dołączyłem z
najmłodszymi piłkarzami. Miałem b. zdolnych juniorów, którzy w
sezonie 1994/95 zdobyli mistrzostwo województwa.
Mistrzowie województwa juniorów w
sezonie 1994/95
W następnych sezonach ze względu na potrzeby klubu zająłem się
drużyną seniorów, którą wprowadziłem z klasy B do klasy A. W
składzie znaleźli się niedawni juniorzy, chociaż najlepsi próbowali
swoich sił w lepszych drużynach (Ciełuszecki, Rudzki, Wołczyk).
Niestety długoletnia praca trenerska i życie w wiecznym stresie
odbiła się na moim sercu. Po zawale wszczepiono mi zastawkę. Nie
pozostało mi nic innego, jak pożegnać się z pracą trenerską.
Uroczyste pożegnanie odbyło się w czerwcu 1997 r. po meczu z
Cresovia II Siemiatycze w obecności prezesa BOZPN Józefa
Maliszewskiego i wiceprezesa Józefa Dobrzyńskiego.
Pożegnanie trenera w 1997 r.
Kibicowanie na
emeryturze
Jestem chyba jedynym starym zawodnikiem, który przychodzi regularnie
kibicować drużynie OSiR Puszczy. W Hajnówce żyje jeszcze sporo b.
piłkarzy, lecz nie interesuje ich piłka nożna na poziomie ligi
okręgowej. Wydaje mi się, że wokół piłki w Hajnówce nie ma
odpowiedniej atmosfery. Wszystko jest nastawione na piłkę siatkową,
choć żaden z zawodników mieszkających w Hajnówce nie mieści się w
podstawowym składzie. Nie wolno zapominać o piłce nożnej, o
najmłodszych drużynach nie tylko ze względów sportowych, ale i
wychowawczych.
Plebiscyt na
trenerów XX wieku w Hajnówce
Kiedy na zakończenie minionego wieku redakcja "Wieści Podlaskich"
zorganizowała plebiscyt na najlepszych trenerów Hajnówki kibice
wysoko ocenili osiągnięcia Włodzimierza Krutela, który zajął 4.
miejsce za Tadeuszem Bergerem, Mikołajem Wróblewskim i Aleksandrem
Siegieniem.
Najlepsi trenerzy Hajnówki po
zakończeniu dekoracji
RP
|