Home

                                                               Gazeta Hajnowska                                               Wyślij wiadomość    Wpisz się do księgi gości

 
Nadzwyczaj długa noc...

Z dużym zainteresowaniem czytelników spotkała się relacja Ireny Szamborskiej „Szczególne wesele” opublikowana w 12 (72) numerze „GH”, dotycząca zbrodni dokonanej w Hajnówce w czasie świąt Bożego Narodzenia w 1945 roku.

W listopadowym numerze „GH”, przy okazji informacji o książce Tadeusza Czarkowskiego „Ślady stóp na ziemi” wspomniałem o pierwszej reakcji na ukazanie się książki w liście opublikowanym na internetowej stronie Soft-AS'u podpisanym Sąsiedzi. W związku z tym, że dotarły do mnie kolejne relacje związane z osobą Denisiuka i zdarzeniami z tamtych dni przedstawiam je czytelnikom, a jako wprowadzenie niech posłuży fragment listu Sąsiadów „Gratulujemy, lecz mamy za złe”. „(...) W roku 1962 zjawił się w Hajnówce Denisiuk i oświadczył spotkanym ludziom, że przebywa obecnie w Związku Radzieckim i przyjechał do kraju, żeby zabrać do siebie żonę i dzieci. To zdanie Sąsiedzi cytują z książki T. Czarkowskiego i kontynuują: Było to całkiem inaczej: w 1956 r. Po  długiej chorobie spowodowanej ciężką depresją po aresztowaniu syna zmarła matka A. Denisiuka. (Wielokrotnie występowała do prezydenta Bieruta o ułaskawienie, lecz bez skutku). Na pogrzebie zjawiła się była żona Denisiuka z drugim mężem i zabrała przebywającą wtedy w Hajnówce córkę z pierwszego małżeństwa. Pojawiła się wtedy plotka rozpowszechniana przez Ł., która po latach trafiła do książki i może stać się źródłem historycznym (...)  Spójrzmy i my oczami Sąsiadów i innych świadków na niektóre wydarzenia  tamtych czasów.

W czasie wojny Denisiukowie mieszkali w jednym z dwóch baraków wielorodzinnych na os. Chemiczna, następnie przenieśli się do wygodniejszego mieszkania w budynku kilkurodzinnym , stojącym przy drodze zakładowej do przedszkola, jako drugi w kolejności licząc od ul. Dzierżyńskiego (obecnie ul. Białostocka), nieopodal bramy fabryki. Wszystkie te domy stoją do dziś.

Syn Denisiuków ożenił się i zamieszkał w pobliżu u teściów, a po ustąpieniu Niemców z  terenów wschodniej Polski przeniósł się z żoną do Białegostoku, gdzie pracował w Urzędzie Bezpieczeństwa.

A. Denisiuk przyjechał do Hajnówki najprawdopodobniej 25 grudnia, jednak u rodziców nie pojawił się. Towarzyszył mu mężczyzna, też zapewne pracownik białostockiego UB.

Pierwszym sekretarzem Komitetu Gminnego PZPR był wówczas Czesław Malesa. Mieszkał on w domu przy ul. Dzierżyńskiego - część tego domu zajmowało małżeństwo Jan i Magdalena Januszkiewiczowie, a Jan Januszkiewicz spełniał rolę ochrony osobistej I sekretarza. Wieczorem 25 grudnia rozległo się stukanie do okna Czesława Malesy. J. Januszkiewicz usłyszał je, ostrożnie wyszedł na  dwór  i  był  niewidocznym świadkiem rozmowy między Malesą a Denisiukiem, odbytej przez zamknięte drzwi - Malesa nie wpuścił Denisiuka do środka. Denisiuk zażądał od Malesy, żeby poszedł z nim do domu księdza i wywołał go pod pretekstem ważnej sprawy, a wtedy on, Denisiuk, załatwi resztę. Malesa stanowczo odmówił i Denisiuk oddalił się.

W tym czasie przebywał w Hajnówce biskup Niemira z Diecezji Pińskiej (nie on jeden zmienił miejsce zamieszkania w ślad za zmienionymi granicami Polski), znany z otwarcie wyrażanych, antykomunistycznych poglądów. Zapewne biskup Niemira był tą osobą, którą  zamierzał zastrzelić Denisiuk.

Tego wieczoru ( czy już nocy ) Denisiuk pojawił się na Majdanie - z grona gości weselnych bawiących się u Kaczorowskich próbował wywabić jednego z uczestników, Niedzielskiego, ale zamiar ten został przez weselników udaremniony. Podobno Denisiuk odgrażał się, że i tak Niedzielskiego dopadnie.

Nie wiemy, jak spędził czas Denisiuk od momentu oddalenia się z miejsca wesela do chwili oddania śmiertelnych strzałów. Jeżeli czekał w wiadomym miejscu, to nasuwa się pytanie, skąd miał pewność, że sanie z weselnymi gośćmi będą tamtędy przejeżdżały?, że będzie jechał nimi człowiek, którego chciał zabić? Na te i wiele innych wątpliwości zapewne nie uzyskamy już odpowiedzi.

Strzały już padły...

Jest późna noc, zaczął się drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Grupa młodych ludzi wraca z zabawy w „Leśniku”. Część z nich to żołnierze na przepustce z wojny - chcieli spędzić urlop w rodzinnych domach, ale zmiana granicy przekreśliła te plany. Część ich ziomków zakotwiczyła już w Hajnówce - czas pokaże, na jak długo - wobec czego nie mieli trudności ze znalezieniem przystani na czas przepustki.

Byli nieco podpici i głośno dzielili się wrażeniami z minionej zabawy. Pewności siebie dodawała im broń obciążająca kieszenie płaszczy. Duży, ciemny kształt zastygły na środku ulicy sprawił , że zamilkli i ostrożnie zbliżyli się do niego. (Czy Henryka Sofuł ocknęła się już z szoku wywołanego niedawnymi zdarzeniami i wstrzymała oddech na myśl, że morderca wrócił w celu upewnienia się, czy wszystkie ofiary są martwe, czy też zmierzała już w kierunku pobliskich domów, żeby dać świadectwo zbrodni? - tego nie sposób określić). Młodzi ludzie nie zatrzymali się długo przy rozstrzelanych saniach – po stwierdzeniu stanu faktycznego szybko oddalili się z miejsca zdarzenia dobrze wiedząc, czym grozi podejrzenie o udział w zbrodni.

Trwa noc z 25 na 26 grudnia. Henryka Sofuł dobija się do drzwi domu Beltrów, znajdującego się na Chemicznej w tzw. Trójkącie i opowiada, co się zdarzyło. Zebrana pospiesznie, uzbrojona grupa mężczyzn udaje się na miejsce zdarzenia; jest wśród nich ojciec Denisiuka.  Dochodzi do rozmowy z mężczyzną znajdującym się w pobliżu sań - wciąż jeszcze jest ciemno- podobno Denisiuk- senior poznał głos swojego syna.

Nad ranem A. Denisiuk z bronią pojawił się w mieszkaniu rodziców i położył się spać. Nieco później poszukiwany był przez młodego mężczyznę, niezbyt obeznanego w topografii terenu. (Niewykluczone, że człowiek ten chciał zabrać Denisiuka ze sobą; zamiar nie powiódł się).

Rano Sąsiedzi w drodze do kościoła obejrzeli miejsce zbrodni. Przy saniach leżał martwy koń, pozostałe szczegóły wyglądały tak, jak przedstawia zdjęcie reprodukowane w 12(72) numerze „GH”. Poszli też zobaczyć, co stało się z Niedzielskim - widocznie wieści rozprzestrzeniały się lotem błyskawicy - jego ciało znajdowało się w okolicy obecnego kiosku  Totolotka przy SDH.

Wracając z kościoła Sąsiedzi zaszli do Henryki Sofuł chcąc poznać szczegóły zdarzenia, ale niczego istotnego, poza twierdzeniem o napaści bandy na sanie, nie dowiedzieli się. Nieopodal domu (mieszkali w nim również Denisiukowie) spostrzegli czterech uzbrojonych milicjantów: Hermanowicza, Korda i Koziarskiego z dowódcą. Dowódca poszedł na górę do mieszkania Denisiuków, za pewien czas zawołał pozostałych i wyprowadzili skutego kajdankami A. Denisiuka.

Sąsiedzi nie pamiętają pokazowego procesu, nie pamięta go wielu innych mieszkańców Hajnówki. Matka Denisiuka pisała listy do prezydenta z prośbą o ułaskawienie syna do czasu, gdy w regionalnej gazecie ukazała się wzmianka o wykonaniu na nim wyroku śmierci. Córka Denisiuków przez dłuższy czas wychowywała się u dziadków w Hajnówce. Była na pogrzebie babci z matką, ojczymem i przyrodnią siostrą.

Przypadek, często dość nieoczekiwanie, rzuca światło na sprawy kryjące się w cieniu - tak było też przy opisywanych wydarzeniach. Pod koniec lat 40-tych lub na początku 50-tych - czas, im bardziej przeszły, tym mocniej zwiera szeregi - dwóch hajnowian spotkało Denisiuka na targu w Szczecinie. Rozpoznał też ich Denisiuk, natychmiast zawrócił i uciekł. Zrozumiałe jest, że faktu tego nie rozgłosili wszem i wobec- nadmiar wiedzy zbyt często prowadził do miejsca odosobnienia.

Fakt ten nie stoi w sprzeczności z informacjami podanymi przez Sąsiadów - nawet najbliższej rodzinie nie musiało być wiadome, że Denisiuk przebywa na wolności.

Nieco inną wersję wydarzeń tamtej nocy usłyszałem dość niedawno - może ona być świadectwem

dezinformacji, bądź dowodem wpływu czasu na kształt ustnego przekazu.

Według słów mojego rozmówcy ofiary były zupełnie przypadkowe - ich śmierć była skutkiem trafienia sań w krzyżowy ogień dwóch ostrzeliwujących się, a zarazem załatwiających osobiste porachunki pracowników UB.

Liczę, że wiedza nasza o tamtych wydarzeniach zostanie poszerzona i dowiemy się np. o przebiegu procesu pokazowego w „Leśniku”.

                                                                                               T.T.

Wszystkich, którzy posiadają jakiekolwiek informacje o tzw. sprawie Szereszewców – grupę osób podobno sądzono w połowie lat 50. za morderstwo kobiety z Górnego i grabież, skazano na kary śmierci, a wyroki wykonano – proszę o kontakt w redakcji „Gazety Hajnowskiej”.


Urząd Miasta Hajnówka  17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444