Home

 

 

Ilość odsłon: 4164   Data publikacji:  2005-01-19

   
Poszukiwanie minionego czasu 5

Do kolędowania i kolędników w czasie, kiedy sam do kolędowania jeszcze nie dorosłem, miałem stosunek wręcz nabożny – tamci kolędnicy mieli piękne gwiazdy, a herody znali doskonale swoje role i byli pomysłowo poprzebierani; do dziś pamiętam Władka G. jako bardzo realistycznego diabła.
Swoje pierwsze i ostatnie, w dodatku nie do końca odbyte kolędowanie wspominam z mieszanymi uczuciami. Przygotowani byliśmy kiepsko: skleciliśmy szopkę na miarę swoich możliwości – rodzice uznali, że jest to nasza sprawa – ponadto nie podobało mi się przyjęte z góry założenie o zarobkowym sensie kolędowania.
W odwiedzanych domach przyjmowano nas serdecznie, ale domagano się śpiewania wciąż nowych kolęd, a tu okazało się, że z ich znajomością nie jest najlepiej więc ci, którzy tylko udawali, że śpiewają, chowali się za plecami kolegów. Taki sposób kolędowania zdecydowanie mi się nie podobał, więc pod byle pretekstem opuściłem grupę odbierając należną mi część datków.
W następnych latach w kolędowaniu nie uczestniczyłem, ale wiadome mi było, że stało się ono procederem przede wszystkim zarobkowym – coraz większa ilość grup kolędników nie skutkowała wzrostem poziomu, a prowadziła do bójek między grupami i niszczenia rekwizytów, a ofiarami byli oczywiście najmłodsi.

* * *

Ze świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem w ostatnim czasie kojarzą się huki i rozbłyski – rozbłysków w tamtym czasie nie byliśmy w stanie wyprodukować, natomiast huki i owszem, tyle że niekoniecznie w czasie świąt. Potrzeba wywoływania huku u chłopców w bardzo różnym wieku jest zastanawiająca tym bardziej, że konsekwencje bywają czasem opłakane. W tamtych latach dość częste były wiadomości o ciężko rannych lub śmiertelnych ofiarach zabaw (!) z niewypałami, a niektóre z tych zabaw polegały na wrzuceniu niewypału do ogniska i oczekiwaniu na nadzwyczajne bum!!! Nadzwyczajnego bum!!! zapragnęli też moi koledzy, kiedy na łąkach Wspólnoty Dubińskiej znaleźliśmy zardzewiałą bombę lotniczą i natychmiast przystąpili do jego realizacji, ale tu wykazałem wystarczającą determinację, żeby do tego głupstwa nie dopuścić.
Były też inne, nieco bardziej bezpieczne sposoby na spowodowanie dużego hałasu – jednym z nich było wlanie do blaszanej puszki nieco wody, włożeniu karbidu i szczelnym zamknięciu puszki wieczkiem; po chwili zawartość puszki eksplodowała w wyniku ciśnienia powstającego gazu. Inny sposób na wyprodukowanie dużej ilości huku był nieco bardziej skomplikowany: należało do jednego końca sznurka o długości ok. 1m przywiązać klucz posiadający wewnętrzny otwór, a do drugiego końca gwóźdź dokładnie pasujący do otworu klucza. Następnie klucz napełniało się mieszanką ogólnodostępnych środków wybuchowych, wsuwało gwóźdź w otwór i przystępowało do produkcji huku. Należało wybrać odpowiednio twardą powierzchnię, trzymając sznurek w połowie długości lekko urządzenie rozhuśtać i następnie przywalić główką gwoździa w tą powierzchnie – huk bywał taki, że przez pewien czas dzwoniło w uszach, a zdarzały się przypadki rozerwania klucza. Bywali też i tacy nieliczni straceńcy, którzy próbowali klecić samopały, ale czynili to w wielkiej tajemnicy przed wszystkimi, ponieważ za posiadanie broni można było zostać oskarżonym o chęć obalenia ustroju. (TT)
 

 


Urząd Miasta Hajnówka  17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444