Poszukiwanie minionego czasu 5
Do kolędowania i kolędników w czasie, kiedy sam do kolędowania
jeszcze nie dorosłem, miałem stosunek wręcz nabożny – tamci
kolędnicy mieli piękne gwiazdy, a herody znali doskonale swoje role
i byli pomysłowo poprzebierani; do dziś pamiętam Władka G. jako
bardzo realistycznego diabła.
Swoje pierwsze i ostatnie, w dodatku nie do końca odbyte kolędowanie
wspominam z mieszanymi uczuciami. Przygotowani byliśmy kiepsko:
skleciliśmy szopkę na miarę swoich możliwości – rodzice uznali, że
jest to nasza sprawa – ponadto nie podobało mi się przyjęte z góry
założenie o zarobkowym sensie kolędowania.
W odwiedzanych domach przyjmowano nas serdecznie, ale domagano się
śpiewania wciąż nowych kolęd, a tu okazało się, że z ich znajomością
nie jest najlepiej więc ci, którzy tylko udawali, że śpiewają,
chowali się za plecami kolegów. Taki sposób kolędowania zdecydowanie
mi się nie podobał, więc pod byle pretekstem opuściłem grupę
odbierając należną mi część datków.
W następnych latach w kolędowaniu nie uczestniczyłem, ale wiadome mi
było, że stało się ono procederem przede wszystkim zarobkowym –
coraz większa ilość grup kolędników nie skutkowała wzrostem poziomu,
a prowadziła do bójek między grupami i niszczenia rekwizytów, a
ofiarami byli oczywiście najmłodsi.
* * *
Ze świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem w ostatnim czasie
kojarzą się huki i rozbłyski – rozbłysków w tamtym czasie nie
byliśmy w stanie wyprodukować, natomiast huki i owszem, tyle że
niekoniecznie w czasie świąt. Potrzeba wywoływania huku u chłopców w
bardzo różnym wieku jest zastanawiająca tym bardziej, że
konsekwencje bywają czasem opłakane. W tamtych latach dość częste
były wiadomości o ciężko rannych lub śmiertelnych ofiarach zabaw (!)
z niewypałami, a niektóre z tych zabaw polegały na wrzuceniu
niewypału do ogniska i oczekiwaniu na nadzwyczajne bum!!!
Nadzwyczajnego bum!!! zapragnęli też moi koledzy, kiedy na łąkach
Wspólnoty Dubińskiej znaleźliśmy zardzewiałą bombę lotniczą i
natychmiast przystąpili do jego realizacji, ale tu wykazałem
wystarczającą determinację, żeby do tego głupstwa nie dopuścić.
Były też inne, nieco bardziej bezpieczne sposoby na spowodowanie
dużego hałasu – jednym z nich było wlanie do blaszanej puszki nieco
wody, włożeniu karbidu i szczelnym zamknięciu puszki wieczkiem; po
chwili zawartość puszki eksplodowała w wyniku ciśnienia powstającego
gazu. Inny sposób na wyprodukowanie dużej ilości huku był nieco
bardziej skomplikowany: należało do jednego końca sznurka o długości
ok. 1m przywiązać klucz posiadający wewnętrzny otwór, a do drugiego
końca gwóźdź dokładnie pasujący do otworu klucza. Następnie klucz
napełniało się mieszanką ogólnodostępnych środków wybuchowych,
wsuwało gwóźdź w otwór i przystępowało do produkcji huku. Należało
wybrać odpowiednio twardą powierzchnię, trzymając sznurek w połowie
długości lekko urządzenie rozhuśtać i następnie przywalić główką
gwoździa w tą powierzchnie – huk bywał taki, że przez pewien czas
dzwoniło w uszach, a zdarzały się przypadki rozerwania klucza.
Bywali też i tacy nieliczni straceńcy, którzy próbowali klecić
samopały, ale czynili to w wielkiej tajemnicy przed wszystkimi,
ponieważ za posiadanie broni można było zostać oskarżonym o chęć
obalenia ustroju. (TT)
Urząd
Miasta Hajnówka 17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444
|