Poszukiwanie minionego czasu 4
Przeglądając wielokrotnie wydarzenie po wydarzeniu, smakując
odczucie za odczuciem i z labiryntu przeszłości powracając do
teraźniejszości ciągle doświadczam oczywistej prawdy o odmiennym
postrzeganiu upływu czasu przez nasz umysł. Niosąc na barkach wcale
pokaźny bagaż lat przemijające dnie, tygodnie, miesiące oglądam jak
pejzaż widziany z okna pędzącego pociągu, natomiast w dzieciństwie
nierzadko zdarzały się chwile, kiedy sekundy wydawały się przesuwać
w tempie nóżek przestawianych przez muchę w smole, inne z kolei
mijały tak szybko, że wydawało się to nieprawdopodobne. Nieco
później, w czasie bardziej świadomego przeżywania rzeczywistości
zdarzało mi się doświadczać zdarzeń, w trakcie których chciałoby się
zakrzyknąć: trwaj chwilo, jesteś piękna!, a były one rozdzielone
czymś w rodzaju pustki, oczekiwaniem na następne nadzwyczajne
wydarzenie. Jedną z przyczyn takiego postrzegania upływu czasu jest
ilość obowiązków przynależnych osobie dorosłej i niedorosłej.
Świadomie użyłem przymiotnika niedorosły, ponieważ i z autopsji i z
obserwacji wnioskuję, że osoby niedorosłe pożądają dorosłości w celu
korzystania z jej przywilejów, nie myśląc nic o związanych z tym
obowiązkach. Dorosłość to przede wszystkim obowiązki – niekoniecznie
muszą być one postrzegane jako niepotrzebny dodatek, pod warunkiem,
że osiągniemy również dojrzałość.
Oczywiście każdy z nas posiadał nałożone przez rodziców obowiązki,
ale głównym obowiązkiem była nauka – i w ten to podstępny sposób
doprowadziłem siebie do tematu szkoły i konieczności opowiedzenia o
niej. Nie znaczy to, żebym go unikał – kiedy zdecydowałem o
rozpoczęciu drukiem Poszukiwań miałem naszkicowanych kilka obrazów i
zupełnie mglisty obraz konstrukcji całości; teraz, w trakcie rozwoju
tematu miejsca na nowe wątki pojawiają się samoistnie i tak właśnie
stało się tym razem.
Wspominając szkołę powinienem zacząć od nauczycieli i uczniów –
jeżeli tak nie uczyniłem, to miałem ku temu powody, a wyjaśni je
kolejne zdanie.
Budynek mojej szkoły, Szkoły Podstawowej nr 2 już nie istnieje,
został rozebrany w 2002r, a ostatnio mieściła się w nim Szkoła
Specjalna. Niedługo przed rozbiórką byłem w tym budynku i moje
wrażenia były zdecydowanie odmienne od tych, które pozostały mi z
czasów uczniowskich; kształt budynku pozostał oczywiście ten sam,
natomiast jego jasne, ciepłe wnętrze w niczym nie przypominało
dawnego: ciemnego, chłodnego i nieco zapuszczonego.
Takie to były czasy: pomieszczenia ogrzewały kaflowe piece i zimą
często nie zdejmowaliśmy palt podczas lekcji, zdarzały się też
przerwy w nauce z powodu zbyt niskich temperatur. Deski podłogi były
nierówne, wytarte, a w czasie lekcji gimnastyki – tak nazywano
wówczas w – f – odbywanych zimą na korytarzu ze starych materaców i
ze szpar w podłodze w powietrze wzbijały się tumany kurzu. Kibelek
znajdował się na zewnątrz – był to podłużny budynek stojący w dość
znacznej odległości, podzielony wzdłuż na część męską i żeńską, z
otworami w betonowym podeście. Szkoła znajdowała się w bliskości
Chemicznej, Placówki, Guberni – najbiedniejszych dzielnic Hajnówki.
Z czasem dorobiła się też filii – baraku stojącego w miejscu, gdzie
znajduje się obecnie SP nr 2. Szkoła ta była o wiele bardziej
przyjazna w cieplejszych porach roku: lekcje gimnastyki odbywały się
na obszernym terenie przy szkole, a później również na wybudowanym
właśnie stadionie „Puszczy”. Do tylnego wejścia prowadziły
dwustronne schody z podestem i metalowymi poręczami, wyślizganymi
przez nas w czasie gry w berka. Zasady gry polegały na tym, że
zabawa toczyła się na schodach i w ich okolicy: przed berkiem
uciekało się wbiegając po schodach i zjeżdżając po poręczy na
brzuchu, lub bardziej paradnie i ryzykancko w pozycji pasażera na
ramie roweru, z rozpostartymi ramionami. Można też było skrócić
drogę przewieszając się przez poręcz i opierając dłoń na krawędzi
schodów wykonać rodzaj przewrotki. Trzeba przy tym pamiętać, że
zabawa odbywała się w biegu i przy udziale co najmniej kilku
uczestników, niemniej żadnych poważniejszych kontuzji nie było.
Nasze ekwilibrystyczne popisy wzbudziły zapewne zaniepokojenie wśród
nauczycieli i ten rodzaj aktywności został surowo zakazany, tym
niemniej wracaliśmy jeszcze do tego berka co jakiś czas, aż w sposób
naturalny gra poszła w zapomnienie.
Nasi nauczyciele... Przyjmując perspektywę widzenia tamtego siedmio
- , ośmiolatka doświadczam przede wszystkim jednego uczucia – że
były to osoby d o r o s ł e, a więc należące do zupełnie innego
świata, świata, którego jeszcze nie nauczyłem się klasyfikować;
mogli być młodsi lub starsi – ja nie odbierałem ich w kategoriach
wieku.
Zawód nauczyciela cieszył się w tamtych czasach dużym autorytetem i
nasi rodzice chodzili na wywiadówki, żeby pokornie wysłuchać uwag o
swoich latoroślach, a później pasem korygować postępy w nauce. Kary
fizyczne stosowali też nauczyciele; należały do nich uderzenie
linijką w wewnętrzną stronę wyprostowanej dłoni, wykręcanie uszu,
czy pociąganie za baki – my, uczniowie traktowaliśmy je jako rodzaj
koniecznego konwenansu, chociaż ból był rzeczywisty.
(TT)
Urząd
Miasta Hajnówka 17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444
|