Home

 

 

Ilość odsłon: 4295   Data publikacji:  2004-12-24

   
Poszukiwanie minionego czasu 4

Przeglądając wielokrotnie wydarzenie po wydarzeniu, smakując odczucie za odczuciem i z labiryntu przeszłości powracając do teraźniejszości ciągle doświadczam oczywistej prawdy o odmiennym postrzeganiu upływu czasu przez nasz umysł. Niosąc na barkach wcale pokaźny bagaż lat przemijające dnie, tygodnie, miesiące oglądam jak pejzaż widziany z okna pędzącego pociągu, natomiast w dzieciństwie nierzadko zdarzały się chwile, kiedy sekundy wydawały się przesuwać w tempie nóżek przestawianych przez muchę w smole, inne z kolei mijały tak szybko, że wydawało się to nieprawdopodobne. Nieco później, w czasie bardziej świadomego przeżywania rzeczywistości zdarzało mi się doświadczać zdarzeń, w trakcie których chciałoby się zakrzyknąć: trwaj chwilo, jesteś piękna!, a były one rozdzielone czymś w rodzaju pustki, oczekiwaniem na następne nadzwyczajne wydarzenie. Jedną z przyczyn takiego postrzegania upływu czasu jest ilość obowiązków przynależnych osobie dorosłej i niedorosłej. Świadomie użyłem przymiotnika niedorosły, ponieważ i z autopsji i z obserwacji wnioskuję, że osoby niedorosłe pożądają dorosłości w celu korzystania z jej przywilejów, nie myśląc nic o związanych z tym obowiązkach. Dorosłość to przede wszystkim obowiązki – niekoniecznie muszą być one postrzegane jako niepotrzebny dodatek, pod warunkiem, że osiągniemy również dojrzałość.
Oczywiście każdy z nas posiadał nałożone przez rodziców obowiązki, ale głównym obowiązkiem była nauka – i w ten to podstępny sposób doprowadziłem siebie do tematu szkoły i konieczności opowiedzenia o niej. Nie znaczy to, żebym go unikał – kiedy zdecydowałem o rozpoczęciu drukiem Poszukiwań miałem naszkicowanych kilka obrazów i zupełnie mglisty obraz konstrukcji całości; teraz, w trakcie rozwoju tematu miejsca na nowe wątki pojawiają się samoistnie i tak właśnie stało się tym razem.
Wspominając szkołę powinienem zacząć od nauczycieli i uczniów – jeżeli tak nie uczyniłem, to miałem ku temu powody, a wyjaśni je kolejne zdanie.
Budynek mojej szkoły, Szkoły Podstawowej nr 2 już nie istnieje, został rozebrany w 2002r, a ostatnio mieściła się w nim Szkoła Specjalna. Niedługo przed rozbiórką byłem w tym budynku i moje wrażenia były zdecydowanie odmienne od tych, które pozostały mi z czasów uczniowskich; kształt budynku pozostał oczywiście ten sam, natomiast jego jasne, ciepłe wnętrze w niczym nie przypominało dawnego: ciemnego, chłodnego i nieco zapuszczonego.
Takie to były czasy: pomieszczenia ogrzewały kaflowe piece i zimą często nie zdejmowaliśmy palt podczas lekcji, zdarzały się też przerwy w nauce z powodu zbyt niskich temperatur. Deski podłogi były nierówne, wytarte, a w czasie lekcji gimnastyki – tak nazywano wówczas w – f – odbywanych zimą na korytarzu ze starych materaców i ze szpar w podłodze w powietrze wzbijały się tumany kurzu. Kibelek znajdował się na zewnątrz – był to podłużny budynek stojący w dość znacznej odległości, podzielony wzdłuż na część męską i żeńską, z otworami w betonowym podeście. Szkoła znajdowała się w bliskości Chemicznej, Placówki, Guberni – najbiedniejszych dzielnic Hajnówki. Z czasem dorobiła się też filii – baraku stojącego w miejscu, gdzie znajduje się obecnie SP nr 2. Szkoła ta była o wiele bardziej przyjazna w cieplejszych porach roku: lekcje gimnastyki odbywały się na obszernym terenie przy szkole, a później również na wybudowanym właśnie stadionie „Puszczy”. Do tylnego wejścia prowadziły dwustronne schody z podestem i metalowymi poręczami, wyślizganymi przez nas w czasie gry w berka. Zasady gry polegały na tym, że zabawa toczyła się na schodach i w ich okolicy: przed berkiem uciekało się wbiegając po schodach i zjeżdżając po poręczy na brzuchu, lub bardziej paradnie i ryzykancko w pozycji pasażera na ramie roweru, z rozpostartymi ramionami. Można też było skrócić drogę przewieszając się przez poręcz i opierając dłoń na krawędzi schodów wykonać rodzaj przewrotki. Trzeba przy tym pamiętać, że zabawa odbywała się w biegu i przy udziale co najmniej kilku uczestników, niemniej żadnych poważniejszych kontuzji nie było. Nasze ekwilibrystyczne popisy wzbudziły zapewne zaniepokojenie wśród nauczycieli i ten rodzaj aktywności został surowo zakazany, tym niemniej wracaliśmy jeszcze do tego berka co jakiś czas, aż w sposób naturalny gra poszła w zapomnienie.
Nasi nauczyciele... Przyjmując perspektywę widzenia tamtego siedmio - , ośmiolatka doświadczam przede wszystkim jednego uczucia – że były to osoby d o r o s ł e, a więc należące do zupełnie innego świata, świata, którego jeszcze nie nauczyłem się klasyfikować; mogli być młodsi lub starsi – ja nie odbierałem ich w kategoriach wieku.
Zawód nauczyciela cieszył się w tamtych czasach dużym autorytetem i nasi rodzice chodzili na wywiadówki, żeby pokornie wysłuchać uwag o swoich latoroślach, a później pasem korygować postępy w nauce. Kary fizyczne stosowali też nauczyciele; należały do nich uderzenie linijką w wewnętrzną stronę wyprostowanej dłoni, wykręcanie uszu, czy pociąganie za baki – my, uczniowie traktowaliśmy je jako rodzaj koniecznego konwenansu, chociaż ból był rzeczywisty.

(TT)
 


Urząd Miasta Hajnówka  17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444