Home

 

 

 
ZIELONE ŚWIĄTKI

I znów jedno i to samo święto, lecz płynące dwoma, zdawałoby się odrębnymi nurtami. Dla kościoła dzień zesłania Ducha Świętego oznaczał rozpoczęcie publicznej działalności, a więc powinien być uroczysty. Lud natomiast obchodził go zawsze wesoło i radośnie, podobnie zresztą jak i inne święta.

Rytuał ludowy jakby pomijał powiązanie Zielonych Świąt z Trzecią Osobą Boską, uważając je za początek lata. Nową porę roku należało odpowiednio przywitać i tak zakląć jej rozpoczęcie, by jak najobficiej obrodziła. Wszystkie gospodarstwa zaczynały więc tonąć w zieleni. Okna i drzwi, ściany, pułapy i podłogi, a także podwórka i płoty kwitły brzozą, wierzbą i tatarakiem. Przyroda miała użyczyć ludziom szczęścia, zapewnić zdrowie i uchronić przed wszelkim złem – od much poczynając na czarownicach kończąc. Zielenią zdobiono również zwierzęta gospodarskie, które mogły paradować dumnie w wieńcach uplecionych z liści drzew. Gatunek drzewa nie był bez znaczenia, wierzono bowiem, że liście poszczególnych odmian prezentowały określone, pozytywne cechy natury, które miały być przeniesione na inwentarz.

Majowe bądź czerwcowe święto rolników i pasterzy – a za takie uważał lud Zielone Święta – upływały pod znakiem zabaw i zawodów. Późna wiosna w okolicach Zielonych Świąt była właściwie jedynym okresem w roku, gdy odbywały się tego typu konkursy. Wygranymi zostawali ci, którzy wykazali się największą sprawnością, refleksem, siłą i innymi cechami potrzebnymi przy pracy. W nagrodę można było zostać na cały dzień królem lub głównym bohaterem wieczornej hulanki. Aby dostąpić takich zaszczytów należało na przykład wcześniej niż inni wypędzić ukwiecone stado na pastwisko. Kto zaś zjawił się jako ostatni, za karę przez trzy dni ( dawniej tyle trwały Zielone Święta) pilnował wszystkie stada, podczas gdy inni świętowali otwarcie sezonu.

Na Podlasiu pasterze obchodzili drugi dzień świąt w ten sposób, że wędrowali przez wieś z wołem niosącym na grzbiecie słomianą kukłę i zbierali po chatach datki, które później przeznaczali na wspólną wypitkę. Zwyczaj ten zwano „wołowym weselem”. Bywało, że w niektórych częściach Polski parobkowie sami przebierali się za zwierzęta, by nazbierać nieco grosza. W tym samym czasie odbywały się też tzw. „strziżki” owiec. Zwierzęta zapędzano nad rzekę, kąpano, a potem – przy ogniskach – suszono przed strzyżeniem. „Strziżki” także były sygnałem do różnych zawodów : chwytania rozpędzonej owcy, wspólnego pływania z nią w rzece lub stawiania szałasów na czas.

W ogóle Zielone Święta były czasem szczególnie miłym kawalerom. Ich harce wypełniały świętowanie, a każde działanie prowadziło zazwyczaj do jednego, czyli wspólnej wypitki. Gdzie niegdzie młodzież przyciągała z lasu na plac przed karczmą sporych rozmiarów sosnę i na jej czubku przyczepiała coś w rodzaju przynęty – a były to oczywiście flaszeczki oraz wstążki, chustki i tym podobne części garderoby damskiej. Chłopcy nader chyżo potrafili wspiąć się po fanty, jeszcze szybciej opróżnić flaszki, a gdy te były już puste zgłaszali się do dziewcząt po okup za podkradzione wcześniej fatałaszki i zabawa trwała nadal.

Zielone dni, zwane także rusalnymi, oznaczały czas intensywnej działalności demonów. Wszelkie granice, obszary niczyje, aż roiły się od rusałek, duchów i skrzatów – istot człowiekowi nieprzyjaznych. Odpędzenie się od złego i zadbanie o dobre stosunki z zaświatami wymagało czasem wielu zabiegów. Ludzie spieszyli więc tłumnie pod przydrożne krzyże i kapliczki – tzw. Boże męki – na wspólne modlitwy. Zmarłych proszono o opiekę nad domostwami, uprawami i żywym inwentarzem. Była to pozostałość po świętach zadusznych, obchodzonych dawniej w tym czasie.

Zaklinaniu urodzaju i pomyślności służyły też obrzędy dotyczące sfery matrymonialnej oraz symboliczne praktyki orgiastyczne. Do pierwszych należały jarmarki na dziewczęta. Drugie pobudzały przyrodę do lepszego wzrostu. Płodność ludzka miała wpływać na płodność ziemi. Rozpustne śpiewy i tańce, a także inne swawole przypominały jeszcze czasy przedchrześcijańskie.

Wieś cieszyła się i tym, że zakończyła wreszcie okres najcięższych robót w polu – przecież „czerwiec to przerwiec”. Przerywano pracę i już tylko oczekiwano na jej efekty.

Wesołe zabawy nie omijały oczywiście dużych miast. Warszawa, Kraków, Gdańsk rozbrzmiewały muzyką, hałasem fajerwerków , parad, zgiełkiem spotkań towarzyskich. Pikniki i konkursy przyciągały całe tłumy. Zgodnie z tradycją świąteczną musiało być zielono, więc wszystkie te atrakcje organizowano w pobliskich lasach, ewentualnie parkach. Miasto także mogło odpocząć i pooddychać świeżym powietrzem.

J. CH.


Urząd Miasta Hajnówka  17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444