Z "Bohaterem Europy" 2005 rozmawia
Jolanta Zachaj.
Jak osoba, która się urodziła w
Warszawie, wychowała, wykształciła i mieszkała większość życia –
czyli mieszczuch, znalazła się w środku puszczy w małej wsi
Teremiski ?
- Jest to bardzo skomplikowane pytanie. W
wielkim skrócie można powiedzieć, że od dziecka interesowałem się
zwierzętami. Kiedy w 89 roku pierwszy raz znalazłem się w puszczy i
zobaczyłem taką masę różnych zwierząt na tak małym terenie,
pomyślałem, że właśnie tu fajnie byłoby pomieszkać. Stwierdziłem, że
skoro interesuję się przyrodą i piszę o niej, to jest dla mnie
optymalne miejsce. Tu poznałem swoją towarzyszkę życia Nurię, która
robiła doktorat. Na początku wynajmowaliśmy dom w Białowieży,
później kupiliśmy w Teremiskach.
Pana obecny pobyt w puszczy to
bardziej przypadek czy misja walki o jej ochronę ?
- Mój drugi przyjazd wiązał się już z
konkretną misją. Znajomi zaalarmowali mnie, że bardzo dużo rysi
wpada we wnyki. Pisałem wtedy o tym artykuł. Samo dziennikarstwo
postrzegam jako nie tylko opisywanie rzeczywistości, ale właśnie
jako misję. Doszedłem do wniosku, że skoro mogę dołożyć swoją małą
cegiełkę na rzecz ochrony puszczy, to należy to zrobić.
Dlaczego wybór padł na Puszczę
Białowieską, a nie inne miejsce na świecie, choćby nawet Hiszpanię,
kraj Nurii ?
- Bo nie ma drugiego takiego miejsca jak
Puszcza Białowieska w całej Europie. Takiego lasu nie ma nigdzie.
Czy wie Pan, że żartobliwie mówi się,
że Wajrak to nie nazwisko, ale zawód ?
- Tak słyszałem o tym. Niektórzy tak mówią.
Co zrobiłby Wajrak, gdyby nie był
Wajrakiem ?
- Byłbym naukowcem, chyba biologiem. Nigdy
zresztą nie przypuszczałem, że będę dziennikarzem. To przypadek. Na
pytanie spotkanej znajomej w 90 roku, co robię, odpowiedziałem nic.
Zaproponowała mi pracę w gazecie i tak zostało.
Co zrobiłby Wajrak, gdyby został
dyrektorem Białowieskiego Parku Narodowego ?
- Ograniczyłbym ruch turystyczny w rezerwacie
ścisłym. Nie jestem zwolennikiem rozbudowywania kolejki
wąskotorowej. Bo kto wozi ludzi w środek lasu ? O wiele większą
atrakcją jest zobaczenie dzikiej zwierzyny na wolności, niż
jeżdżenie kolejką. Lepszym pomysłem jest zorganizowanie grupy
przewodników, którzy pod kontrolą pokazywaliby turystom dzikie
żubry. To byłby świetny zarobek, bo ludzie chcą oglądać te
zwierzęta. A teraz nie wolno tego robić. Zająłbym się też bardziej
promocją parku.
Co zrobiłby Wajrak gdyby został
wójtem Białowieży ?
- Postarałbym się o solidne środki unijne i
postawiłbym na lokalną przedsiębiorczość. Ułatwiłbym im życie na
setki sposobów. Byłyby to zwolnienia podatkowe, brak zgody na budowę
wielkich hoteli. I przede wszystkim bardzo szybko zgodziłbym się na
objęcie parkiem narodowym całej Puszczy Białowieskiej. A gdybym był
odważnym starostą, zamknąłbym dla turystów swobodny dojazd do
Białowieży. Cała baza wypadowa znajdowałby się w Hajnówce. Na
drogach dopuszczone do ruchu byłby tylko pojazdy lokalne. To byłby
niezły pomysł.
Wajrak na ministra środowiska
! Jakim ministrem byłby Wajrak ?
- Zmieniłbym filozofię tego ministerstwa.
Niechby zajmowało się wyłącznie środowiskiem, a nie wszystkim innym,
czyli bezrobociem, samorządami, inwestycjami, drogami. Od bezrobocia
jest ministerstwo pracy, od inwestycji i dróg jest jeszcze inne.
Oprócz Puszczy Białowieskiej, gdzie
mógłby Pan znaleźć swoje miejsce ?
- W Bieszczadach. Oprócz Polski może w
Hiszpanii, a może na Spitsbergenie.
Jakie ma Pan plany na przyszłość ?
- Wyjeżdżam na kilka miesięcy w góry. W wyniku
tej podróży pojawią się w prasie kolejne artykuły o zwierzętach, ale
tym razem górskich. Bardzo chciałbym napisać kiedyś książkę nie o
zwierzętach, ale o ludziach mieszkających właśnie tu, w okolicach
Białowieży. To bardzo magiczny świat. Wymagałoby to wielkiego
samozaparcia literackiego. Muszę do tego dorosnąć.
Dziękuję za rozmowę.