Ilość odsłon:
5328 Data publikacji:
2007-09-12 |
Działali i umierali razem
|
We wrześniu
sfinalizowany zostanie kolejny etap remontu grobów mieszkańców
Hajnówki zamordowanych w 1943 roku przez hitlerowców. Prace
prowadzone przez Urząd Miasta w całości zakończone będą w 2008
roku. Zostanie w sumie położonych kilkadziesiąt płyt
nagrobkowych, na które środki finansowe przekazał Podlaski Urząd
Wojewódzki w ramach prowadzonego programu renowacji cmentarzy i
mogił wojennych. W rocznicę mordu, która przypada 17 września, na
cmentarzu o godz.17.00 odbędzie się uroczysta eucharystia oraz
zostaną poświęcone wyremontowane groby. |
Zbiorowa egzekucja kilkudziesięciu hajnowian dokonana w 1943
roku, była odwetem okupanta za pomoc partyzantom. Życie straciło
wówczas wiele osób nie tylko dorosłych, ale również dzieci. Dół
wykopany w lesie wypełniły ciała całych rodzin.
- Nie umiem nie płakać, kiedy to wspominam. Zginął wtedy
mój ojciec – mówi Stanisława Sztukiewicz, córka Wincenta
Kołodzieja – Razem z lekarzem Kazimierzem Ptaszyńskim bardzo
angażowali się w pomoc partyzantom. Wszystko, co udało im się
zdobyć w tym trudnym czasie dzielili i połowę zanosili do lasu. Z
dwóch zdobytych bochenków chleba, czy wiaderek marmolady, mimo iż
było nas jedenanaścioro, zawsze jeden był dla rodziny, a drugi dla
kogoś nam nieznanego. Tatusia często pod ubranie bandażował doktor
Ptaszyński, aby w ten sposób przemycić środki opatrunkowe oraz
lekarstwa. Nie wolno było pytać o nic. Ojciec wiedział kilka dni
wcześniej, że go aresztują i znał nazwisko zdrajcy. Mimo próśb
mamy, aby uciekać, nie zgodził się. Obaj z doktorem postanowili do
końca wykonywać swoje konspiracyjne zadania.
|
Pierwszy od prawej Kazimierz
Ptaszyński wśród personelu medycznego |
Było ich właściwie czworo
Lekarz Kazimierz
Ptaszyński mieszkał w Hajnówce z żoną oraz kilkuletnią córeczką.
Uprzejmy i zawsze uśmiechnięty nigdy nikomu nie odmówił pomocy.
Przyjmował pacjentów w budynku dawnej przychodni kolejowej oraz w
miejskim szpitalu. Cieszył się wielkim uznaniem mieszkańców, bo
nie raz narażając życie leczył rannych.
Kiedy doniesiono Niemcom, że współpracuje z partyzantami, jego żona
spodziewała się drugiego dziecka. Hitlerowcy wyciągnęli ją ze
szpitala w bólach porodowych. Pielęgniarki, które chciały ukryć
jej kilkuletnią córeczkę, o mało nie przypłaciły tego śmiercią.
Razem z grupą kilkudziesięciu aresztowanych osób Kazimierz, Helena
oraz Alinka Ptaszyńscy zostali wywiezieni na miejsce straceń. Na
oczach przerażonego dziecka zastrzelono najpierw rodziców. Kiedy
dziewczynka w panice zaczęła uciekać, zabito ją kolbami karabinów.
Podczas ekshumacji, która odbyła się po wojnie, zwłoki Heleny
Ptaszyńskiej wydobyto razem z dzieckiem, którego główka zdążyła
opuścić już drogi rodne.
Było ich wtedy właściwie już czworo.
Kazimierz Ptaszyński (pierwszy od
prawej) wśród przyjaciół
Ocaleli, bo nie wiedzieli
- Masz dzieci, więc ich pilnuj i się nie wtrącaj, mówił mamie
ojciec, kiedy zadawała zbyt wiele pytań – wspomina Stanisława
Sztukiewicz – Dzięki temu, że nic nie wiedzieliśmy, Niemcy nie
zabili całej rodziny. Mieli dobrego informatora. Nocą otoczyli dom
i wtargnęli do mieszkania, ale nie pozwolili budzić dzieci. Kiedy
mama rano pobiegła do aresztu zanieść ojcu jedzenie, zastała
puste, wietrzące się cele. Od Śniegowskiego, mieszkańca Hajnówki
będącego na usługach Niemców usłyszała tylko, że Wicka już nie ma.
Z rozpaczy upuściła jedzenie, które natychmiast kazano jej
posprzątać.
Wieść o nocnym mordzie szybko rozeszła się po Hajnówce.
Pierwsi, którzy odważyli się udać w miejsce egzekucji, mówili, że
długo spod ruszającej się ziemi słychać było jęki konających i
płacz małych dzieci, które pogrzebano żywcem. Terenu pilnowało
kilku wynajętych przez Niemców Ukraińców. Kiedy ekshumowano
zbiorową mogiłę, nie znaleziono tam od razu ciała Wincentego
Kołodzieja. Wzbudziło to nadzieję i radość rodziny, że ocalał.
Dokładne oględziny miejsca kaźni odsłoniły jednak ponure i
przerażające fakty. Wincenty nie zginął od strzałów. Lekko ranny
przeciskał się pod martwymi ciałami i ziemią, aby wydostać się na
powierzchnię. Natrafił jednak na korzenie drzew, które
uniemożliwiły mu ratunek. Prawdopodobnie umarł z uduszenia, bo
znaleziono go pod ziemią kilka metrów dalej, jak obejmował
niefortunną przeszkodę.
|
|
Wincenty Kołodziej |
Rodzina Kołodziejów nad trumną
Wincentego |
Ludzie im pomogli przetrwać
- Pamiętam Wincentego jako bardzo dobrego człowieka –
wspomina Sergiusz Martysiewicz – Był bardzo uczynny, ofiarny,
przejmował się losem innych ludzi i wszystkim pomagał. Miał bardzo
liczną rodzinę, ale zawsze umiał podzielić się wszystkim, co miał.
Po stracie ojca rodzinie żyło się bardzo ciężko.
Przetrwała dzięki pomocy ludzi, którzy czuli obowiązek
wynagrodzenia jej tak wielkiej ofiary. Okoliczna ludność wiejska,
spośród której rekrutowało się wielu partyzantów, pamiętała
bohatera Wincentego i długo dostarczała Kołodziejom niezbędną
żywność. Dopiero kilkanaście lat po wojnie, dzięki interwencji
prasy, władze przyznały wdowie rentę po mężu. Dla upamiętnienia
bohaterskich czynów i śmierci dwóch przyjaciół nazwano wtedy w
Hajnówce dwie ulice: Kołodzieja i Ptaszyńskiego.
Jolanta Zachaj
Trumny ekshumowanych ofiar
O mordzie 17 września 1943 roku, w
którym zginęła również rodzina Kosidłów czytaj na stronie:
http://www.hajnowka.pl/aktualnosci/2006/wrzesien/30/00.php
Urząd
Miasta Hajnówka 17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444
|