Home

Ilość odsłon: 7752   Data publikacji:  2006-09-28

Tragiczne losy Kosidłów

   

We wrześniu minęła rocznica jednej z największych tragedii wojennej Hajnówki. Hitlerowcy 63 lata temu zamordowali w Puszczy Białowieskiej kilkudziesięciu mieszkańców miasta.

     Najtragiczniejszy los spotkał rodzinę Kosidłów, z której śmierć tego dnia poniosło jej 13 członków. Z oskarżonej o współpracę z partyzantami rodziny, życie straciło nie tylko siedem osób dorosłych, ale też sześcioro bardzo małych dzieci.


Rodzina Kosidłów zamordowana 17 września 1943 r.

            Tak go wychowali
    Antoni  Kosidło przyjechał do Hajnówki wraz z żoną i sześciorgiem dzieci na początku lat 20.  Na Lubelszczyźnie, gdzie się urodził, wychowano go w tradycjach narodowo-patriotycznych, które zawsze starał się przekazać swojej rodzinie. Z zawodu cieśla, z dużym powodzeniem budował w Hajnówce domy i sklepy, zapewniając licznej rodzinie stabilność i dobrobyt.
   - Na ulicy Wierobieja do dziś stoi drewniany budynek, jakby pomnik po dziadku, bo to on go budował – wspomina Sławomir Kosidło, wnuk Antoniego  – Kiedyś nazywała się to Spółdzielnia Chłopska, teraz też mieszczą się tam sklepy. Dziadek był znanym budowniczym przedwojennej Hajnówki.

          Od początku w ruchu oporu
     Okupacja niemiecka zastała Antoniego Kosidło w nowym, dużym domu, który dzielił z rodzinami synów i córek. Żadne z nich, nigdy nie miało zamiaru podporządkować się hitlerowskim rządom. Zakazane radio, które umieścili w piecu tak, aby można było go słuchać, było początkiem ich pierwszej konspiracyjnej działalności. Później, niemal całą rodziną rozpowszechniali w mieście frontowe i polityczne wiadomości. Po donosach kolaborantów i rewizji, podczas której nic nie znaleziono, Antoni wraz z synami trafił do niemieckiego aresztu, skąd skatowanych prawie do nieprzytomności, wypuszczono ich na wolność. Po tym fakcie rozpoczęli organizowanie w Hajnówce prawdziwej grupy ruchu oporu. W kryjówce pod podłogą, do której wchodziło się przez piec, znalazł miejsce każdy, kto potrzebował schronienia do konspiracyjnej pracy. Był to również tajny magazyn broni, z radiem, maszyną do pisania z powielaczem i zapasami lekarstw. Wzmożony terror, obserwacje domu przez tajnych agentów i donosy sprawiły, iż bracia Jan i najmłodszy Józef, po aresztowaniach i kolejnych ucieczkach zaczęli walczyć w regularnych oddziałach partyzanckich AK.

           Przyszli nocą
    - 13 września Niemcy otoczyli dom dziadków i wtargnęli do niego około 22.00 – wspomina moment aresztowania Krystyna Marzjan, wówczas 10 – letnie dziecko – Mieszkaliśmy obok, a moi rodzice nie uczestniczyli w konspiracji, zbyt się bali. Dom dziadka posiadał tajemne przejścia, którym uciekli ukrywający się tam wujkowie Jan i Józef. Wszystkich pozostałych razem z sześciorgiem dzieci w wieku od dwóch do dziesięciu lat, zabrano na policję. Był płacz, krzyk, panika. Dorośli szlochając żegnali się. Później przez kilka dni nosiłam z mamą dla aresztowanej rodziny na policję jedzenie. Kiedy przyniosłyśmy dzieciom paltka, o które prosiła ciocia, więzienie miało otwarte okna, bo się wietrzyło. Było puste. Esesman od niechcenia burknął „ już im tego nie potrzeba”. A ludzie mówili, że w nocy słychać było w lesie strzały.

           Miejsce kaźni
     Przy wielkim dole, wykopanym w lesie, 17 września zgromadzono oprócz rodziny Kosidłów jeszcze kilkudziesięciu hajnowian. Obejmujące się w rozpaczy rodziny, matki tulące maleńkie dzieci, kobiety w zaawansowanej ciąży – wszyscy stali zamarłą z przerażenia gromadą. Kiedy padł pierwszy ogień strzałów, nie każdej z ofiar kule przyniosły szybką śmierć. Uciekające w panice dzieci i rannych zabijano wprost uderzeniami kolb karabinów. Wielki dół, który już od roku oprawcy zapełniali kolejnymi ofiarami, po makabrycznej rzezi, pokryła następna warstwa ciał.

         Nie ma już domu, ale jest ulica
   Pusty dom przy ulicy Słonecznej, który pozostawili pomordowani, po wojnie rozebrano. Lecz czas nigdy nie zatarł w pamięci ocalałych Kosidłów bólu i rozpaczy po tragicznych wydarzeniach.
   - Ojciec nigdy się z tym nie pogodził i nie umiał sobie wytłumaczyć rzezi małych dzieci – mówi Sławomir Kosidło, syn ocalałego Józefa – Kiedy zginęła rodzina, mając 19 lat, pozostał w lesie do końca wojny walcząc w partyzantce AK.
    Donosiciela, który przyczynił się do śmierci rodziny, zdemaskowano zaraz po zakończeniu okupacji Hajnówki. Według ocalałych członków rodziny był nim mieszkający w bliskiej okolicy człowiek o nazwisku Fomienko. Prawdopodobnie po orzeczeniu winy przez sąd, wykonano na nim wyrok śmierci. Zamordowanych i zagrzebanych w lesie ekshumowano w 1948 roku i przeniesiono do grobów na pobliskich cmentarzach. Dla uczczenia pamięci poległej rodziny, w latach 60. władze miasta nadały jednej z ulic Hajnówki nazwę Kosidłów.

Jolanta Zachaj


Ekshumacja zwłok w 1948 roku


Ofiary wrzucone przez hitlerowców do dołu, po ekshumacji spoczęły w trumnach

W miejscu mordu w lesie stoi pomnik poświęcony pamięci 104 ofiar.


Urząd Miasta Hajnówka  17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444