Nie wyglądam na malarza
|
|
Dawna sala katechetyczna obok kościoła już po raz kolejny zamieniła
się w pracownię malarską. |
Na stole farby,
pędzle, słoiki, obok arkusze szarego papieru, rulony; na ścianie
pokaźnych rozmiarów szkice węglem. Wśród tych akcesoriów pojawia się
mężczyzna w eleganckim jasnoszarym garniturze.
- Nie wyglądam na malarza? -
uśmiecha się podając mi rękę i zaraz wyjaśnia - przed chwilą
wróciłem z obiadu na plebanii, a dziś święto parafii, stąd ten
ubiór.
To Pan Jerzy Pasternak, artysta malarz, który
ozdabia freskami nasz kościół. Pochodzi z Olkusza. Ukończył Liceum
Sztuk Plastycznych, a następnie Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie w
1973 roku. W tym mieście mieszka do dziś z żoną i synem.
Co spowodowało że zajmuje się Pan polichromią
sakralną?
- W czasie studiów pracowałem z
nieżyjącym dziś prof. Dudkiewiczem, ówczesnym dziekanem Wydziału
Konserwacji na Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W rodzinnym
Olkuszu prowadzone były wówczas prace konserwatorskie w starym,
pochodzącym z czasów Kazimierza Wielkiego kościele p.w. św.
Andrzeja. Tam jako student I roku w czasie wakacji zaangażowałem
się do prac pomocniczych. To były moje pierwsze kontakty ze sztuką
sakralną. Po ukończeniu studiów zacząłem malować freski. Początkowo
we współpracy, później już samodzielnie.
W jakich kościołach można zobaczyć Pana prace?
- W Białymstoku malowałem
freski w kościele Zmartwychwstania Pańskiego, na Antoniuku kościół
na cmentarzu. Poza tym w Chodorówce. W diecezji włocławskiej w
Sieradzu i Sompolnie, w częstochowskiej w Myszkowie i w trzech
kościołach należących do Zakonu Paulinów: w Leśniowie, Leśnej
Podlaskiej i Wielgomłynach. Do dziś moje prace zdobią 30 kościołów.
Wiem że Ks. Proboszcz przez dłuższy czas szukał
wykonawcy fresków. Jeździł do różnych kościołów, oglądał, zapoznawał
się z propozycjami artystów. W końcu zaproponował Panu wykonanie
polichromii. Czy przyszedł do Pana z gotowym pomysłem, czy też
tematyka fresków i sposób wykonania to wynik wzajemnych ustaleń?
- Tematykę obrazu dobiera Ks.
Proboszcz. Jest przecież teologiem. Oczywiście, dyskutujemy nad
kształtem fresków, a ja uwzględniam jego sugestie. Jednak nic mi nie
narzuca. W kompozycję i sprawy artystyczne nie ingeruje w ogóle.
Przychodzi, patrzy jak rysuję, ocenia fazę wstępną. Bardzo zależy mu
na czasie.
Naszą świątynię zdobi już mozaika, teraz są
freski. Co przemawia za wyborem tej techniki malarstwa ściennego?
- Piękno tego rodzaju sztuki
uświęconej tradycją wieków, a zarazem duża trwałość. Nie każde
malowidło ścienne jest freskiem, bo fresk to technika wapienna.
Polega na malowaniu farbami mineralnymi, na świeżo położonej
zaprawie wapiennej. Farby są pochodzenia mineralnego, żeby były
odporne na alkaliczne działanie wapna. Podczas procesu
krystalizacji(wiązania) wapno zespala się z pigmentem utrwalając na
wieki. Przez to fresk jest trwały. Mozaika jest bardziej trwała, ale
kosztowna. Nie sądzę, by stać było parafię na pokrycie mozaiką tak
dużej przestrzeni.
Przejdźmy do szczegółów technicznych. Domyślam
się, że istnieje faza przygotowawcza w tworzeniu fresku.
- Każdy fresk musi mieć jakiś
szkic. Najpierw rysuję go w kolorze w małej skali na papierze.
Później już w skali naturalnej. Są to nieraz duże formaty, dlatego
robię to na arkuszach szarego papieru sklejonych ze sobą. Ten szkic
do fresku ‘Narodzenie Pana Jezusa’, który Pani widzi ma 5,5 m
długości i 2,7 m wysokości. Format taki zrobiłem sklejając ze sobą
kilkanaście arkuszy. Wcześniej zamocowałem na ścianie płytę
pilśniową i na niej go umieściłem. Teraz robię rysunek
przygotowawczy.
Czy to ten popularnie zwany szablonem?
- Ludzie nazywają go mylnie
szablonem. Szablonu używa malarz pokojowy. Wycina rysunek na
brystolu, przykłada go później do ściany i pędzlem przenosi wzór.
Mój rysunek przygotowawczy fachowo nazywa się kartonem. Robię go
węglem drzewnym. To doskonały materiał rysunkowy dla artysty,
ponieważ łatwo się go wyciera nawet zwykłą szmatką. Stąd możliwość
poprawek. Ścieralność jest jednocześnie jego wadą, dlatego trzeba go
utrwalić fiksatywą. To taki roztwór kalafonii w denaturacie. Po
wykonaniu i utrwaleniu rysunku dziurkuję go radełkiem po konturach.
Powstają rzędy dziurek, jakby nakłucia igłą. Służą one do
przeniesienia rysunku na ścianę. Te metody są dość proste, ale
stosowane od wieków. Nic tu się nie zmieniło.
Ks. Proboszcz zdradził mi, że podczas malowania
niemalże przez cały dzień nie schodzi Pan z rusztowania. Zdarza się,
że nawet na obiad. Czy malowanie wymaga tak wielkiej koncentracji?
- Prace w kościele zaczyna
tynkarz wcześnie rano, już o 3.00.Musi położyć warstwę zaprawy w
ilości dokładnie takiej, jaką ja w ciągu dnia zdołam pomalować. Mogę
na tej zaprawie malować tylko do 24 godzin, bo jest mokra i tylko
taka wiąże się z farbą. Po tym czasie zaprawa wysycha, więc możliwe
są jedynie drobne wykończenia i laserunki. Wchodzę na rusztowanie o
godzinie 5.30 i odbijam rysunki. Od tej pory do wieczora maluję, bo
muszę to co zacząłem, koniecznie w tym dniu skończyć.
Jak nanosi się kontury rysunku na tynk?
- Arkusz papieru z rysunkiem
przykłada się lewą stroną do tynku. W małym woreczku mam popiół ze
spalonej słomy. Przecieram nim rysunek. Przez otworki zrobione
radełkiem przechodzi on na tynk nanosząc kontury rysunku. Oczywiście
nie da się nanieść wszystkiego, ale powstają w ten sposób ogólne
zarysy fresku. Rysunek węglem jest pomocny w ustaleniu granic i
proporcji malowidła.
Pana freski mają bardzo żywe, zdecydowane
barwy. Skąd ta kolorystyka?
- Kolorystyka wynika z techniki
malarskiej, którą stosuję. Żywy kolor to cecha charakterystyczna
fresku. Żaden artysta nie maluje tak, jakby malowidło miało trzysta
lat, ale nakłada świeże barwy. Freski Michała Anioła po pracach
konserwatorskich ukazały żywe kolory. Przed odnowieniem były
spatynowane. Brud, kurz, a przede wszystkim czas robi swoje i z
freskami, i z nami. Proszę zauważyć, że ornamenty są łagodne,
pastelowe, bo tworzą otoczkę. Natomiast fresk jest dominantą. To
tak, jak w biżuterii. W pierścionku dominuje kamień osadzony w
złocie stanowiącym tło. Ponadto kolor wprowadza atmosferę radości.
Mozaika umieszczona w absydzie głównej ma
bogatą gamę odcieni koloru niebieskiego. Dlaczego na freskach nie ma
powtórzeń tych kolorów? Czy to świadomy zabieg?
- Komisja z Kurii Biskupiej
zaleciła, by kolor niebieski we freskach i ornamentach nie był taki
jak w mozaice. Jest więc niebieski z domieszka zieleni. Taka zmiana
tonacji została mi narzucona. Każdy zleceniodawca ma prawo do
pewnych sugestii, które należy uwzględnić. Chyba, że nie są słuszne.
Wówczas należy je wyperswadować.
Zauważyłam, ze freski zawierają stosunkowo
niewiele szczegółów, są jakby uproszczone. Czy to cecha właściwa
Pana malarstwu, czy zasada ogólna?
- Bo czas nie pozwala na to. To
nie jest malowanie na płótnie, gdzie można troszczyć się i
dopracować szczegóły. Tło jest sprawą drugoplanową, zostawia się je
w formie szkicowej, a eksponuje postacie. Proszę spojrzeć na dzieła
Michała Anioła czy Rafaela. Sprawy krajobrazu są traktowane
marginalnie. Dominuje głównie postać, jej gest, ruch.
Skoro wymienił Pan klasyków malarstwa, proszę
powiedzieć, kogo uczyniłby Pan swoim mistrzem?
- Lubię patrzeć na dzieła wielu
twórców, bo to mnie inspiruje. Michał Anioł to geniusz. Taki talent
zdarza się raz na pięćset lat, albo i więcej. Choć sztuka fresku
znana jest od starożytności, to Włosi w epoce renesansu i baroku
najbardziej ją rozwinęli. Wymienię tu jeszcze Giovanniego Battistę
Tiepolo. Podoba mi się tradycyjny sposób malowania współczesnego
artysty włoskiego Romano Stefanellego, twórcy fresków na Monte
Cassino.
Jak Pan ocenia swoje prace z perspektywy
dwudziestu lat tworzenia?
- Człowiek uczy się na błędach.
Patrząc na pierwsze swoje prace wiem, że dzisiaj wykonałbym je
inaczej. Pisarz w kolejnym wydaniu książki może coś zmienić, malarz
nie. Na studiach uczą tylko podstaw rysunku nie dając gotowej
recepty. Do perfekcji dochodzi się przez pracę. Do dziś zrobiłem
tysiące rysunków. Fresków setki. Na pewno 600, biorąc pod uwagę
wszystkie kościoły. Być malarzem wcale nie jest lekko. Zanim wyrobi
się sobie opinię na rynku sztuki, mijają lata. Dziś młody człowiek
chce szybko odnosić sukcesy. Może dlatego mój syn, choć ma talent
plastyczny, wybrał medycynę.
Opuszczając budynek natknęłam się na Pana
Sebastiana Ścieburę, który od dziesięciu lat wykonuje prace
pomocnicze przy freskach: nakłada tynk, modeluje ramy, wprowadza
kolor, tło. Zapytany, co ceni u swego współpracownika najbardziej,
wymienia bez wahania: uczciwość, pracowitość, skromność. Mówi że, że
Pan Pasternak swoją pracą oddaje chwałę Bogu i chciałby, żeby
ludzie nie tylko przypatrywali się freskom, ale czytali ich treść.
Rozmawiała Barbara Sosnowska