-
Zacznijmy może od dość dziwnego zachowania Ministerstwa Kultury w
sprawie dofinansowania ubiegłorocznego Festiwalu.
- Na początku ub. r. złożyliśmy
wniosek o dofinansowanie i liczyliśmy, że ministerstwo wzorem lat
ubiegłych przyzna nam dotację, a ponieważ nie otrzymaliśmy
odpowiedzi odmownej potraktowaliśmy to jako akceptację wniosku i w
budżecie Festiwalu ujęliśmy kwotę ok. 80 tys. zł. Dopiero jesienią
otrzymaliśmy pismo odmawiające przyznania dotacji...
- ...i było to pismo z Departamentu
Sztuki i Promocji Twórczości kierowanego przez panią Adriannę
Poniecką-Piekutowską, podpisane z upoważnienia ówczesnego ministra
Waldemara Dąbrowskiego?
- Tak, a przy tym w odmowie
podkreślono, że chodzi o czwarty Festiwal, podczas gdy występując o
dotacje nie wymienialiśmy nigdy kolejności, ponieważ uważamy się za
kontynuatorów idei powstałej 25 lat temu.
- Właśnie, 25 lat temu – jak to się
zaczęło?
- Zaczęło się i zaskakująco i
obiecująco, chciałbym jednak cofnąć się w czasie jeszcze dalej.
Trafiłem do Hajnówki w 1976 roku jako młody duchowny interesujący
się muzyką cerkiewną. Moim marzeniem była praca z chórem; warunkiem
rozwoju chóru jest występowanie przed publicznością i konfrontacja z
innymi chórami, a w tamtym czasie władza nie była skłonna popierać
inicjatyw o charakterze religijnym. Tak się złożyło, że dyrektorem
Hajnowskiego Domu Kultury był pod koniec lat 70. Mikołaj Buszko,
posiadający znajomości wśród członków egzekutywy hajnowskiego
Komitetu Miejskiego PZPR i to on podjął się udanej próby przekonania
miejscowych władz do potrzeby organizacji przeglądu chórów. W tamtym
czasie Cerkiew nie miała środków ani możliwości, żeby taką imprezę
zorganizować. Pamiętam ten pierwszy przegląd i konsternację, jaką
wywoływał u ludzi widok tylu księży w sutannach w HDK.
- Ale przesłuchania chyba od zawsze
odbywały się w cerkwi?
- Zanim doszło do przesłuchań,
minęło trochę czasu. Przedtem należało opracować regulamin;
robiliśmy to u mnie w domu: ksiądz Jerzy Szurbak, Mikołaj Buszko i
ja.
- Kiedy to było?
- To było pod koniec roku 1981.
Początkowo planowaliśmy spotkania chórów w okresie Bożego
Narodzenia, w połowie stycznia; miały one być rodzajem przeglądu
kolędniczego i w nazwie jeszcze nie pojawiło się określenie muzyka
cerkiewna.
- Więc ten pierwszy przegląd odbył się
zimą?
- Rzecz w tym, że się nie odbył.
Napisaliśmy regulamin i rozpoczęliśmy z M. Buszko objazd parafii;
występowałem w roli emisariusza i namawiałem proboszczów do udziału
w przeglądzie.
- Dużo chórów udało się zebrać?
- Dokładnie nie pamiętam, nieco
ponad dziesięć i były to chóry parafialne z Białostocczyzny. Kiedy
wydawało się już, że nasze starania osiągną zamierzony finał
ogłoszono stan wojenny i było po imprezie. Nie poddaliśmy się jednak
i to chyba był mój pomysł, żeby przegląd odbyć w okresie paschalnym,
w maju, oczywiście już bez dominującego tematu kolęd. Po raz
pierwszy przegląd odbył się w połowie maja 1982 roku i nazywał się
Dni Muzyki Cerkiewnej. W regulaminie był jeszcze zapis o
konieczności odśpiewania dwóch kolęd, ale poza tym były to śpiewy
paschalne i inne śpiewy cerkiewne.
- Czy przegląd miał formułę konkursu?
- Tak, to był konkurs, wykonanie
śpiewu oceniało jury w składzie: ksiądz Szurbak, Henryk Schiller,
prowadzący w TVP program muzyczny i Tadeusz Chachaj, dyrektor
białostockiej Filharmonii.
- Które chóry i w jakich kategoriach
otrzymały nagrody?
- Były dwie kategorie; w kategorii
chórów miejskich laureatem został Chór Parafii św. Michała z Bielska
Podlaskiego, a w kategorii chórów wiejskich chór z Czyż.
- Dużo ludzi przychodziło na
przesłuchania?
- O tak, zainteresowanie było bardzo
duże, więc niewielka, drewniana cerkiew z trudem mieściła słuchaczy.
Dzięki kontaktom H. Schillera przyjechała Telewizja Polska i
nakręcony został 40 – minutowy film nie tylko o Dniach, ale również
o prawosławiu, o Hajnówce. Byliśmy tym wszystkim: atmosferą,
zainteresowaniem, bardzo podbudowani i zdecydowaliśmy o
kontynuowaniu imprezy.
- A pieniądze?
- Koszty były nieporównywalne do
obecnych. Parafialne chóry pochodziły z nieodległych miejscowości,
więc noclegi nie były potrzebne.
- Posiłki?
- Tego też nie było. Pamiętam pobyt
chóru z Lublina, który był na utrzymaniu naszej parafii. Na koszty
składały się nagrody i opłacenie jury.
- Jak to rozwijało się dalej?
- Wiadomo, apetyt rośnie w miarę
jedzenia, więc i my zechcieliśmy zaistnieć na szerszym forum.
Pozostaliśmy przy chórach parafialnych, ale nawiązaliśmy kontakty z
odleglejszymi miejscowościami: Szczecinem, Wrocławiem i nazwaliśmy
nasz przegląd Ogólnopolskie Dni Muzyki Cerkiewnej.
- Czy chórów było więcej?
- Jeżeli nawet, to nieznacznie,
ponieważ przesłuchania trwały nadal dwa dni.
- Proszę opowiedzieć, jak wyglądały
tamte spotkania z muzyką cerkiewną.
- Przesłuchania trwały dwa dni, w
piątek i sobotę, a w niedzielę w HDK było rozdanie nagród i Koncert
Galowy.
- A w cerkwi?
- W cerkwi Koncertu Galowego
jeszcze nie było, po raz pierwszy odbył się podczas trzeciego lub
czwartego przeglądu. Na trzecim przeglądzie pojawił się też po raz
pierwszy chór świecki – Chór Liceum Ukraińskiego z Legnicy.
- Kiedy nastąpiła znacząca zmiana
jakości przeglądu?
- Taka znacząca zmiana zaszła wtedy,
gdy wystąpił chór z Finlandii – był to rok 1987. Organizowano wtedy
Zlot Młodzieży Prawosławnej – pielgrzymkę do Grabarki; chór brał
udział w tej pielgrzymce i niejako przy okazji wystąpił na ODMC. Od
tego czasu przegląd zaczął ewoluować w kierunku międzynarodowego
festiwalu. Cały czas działaliśmy wspólnie, chociaż głównym
organizatorem był HDK, a ja zostałem wyznaczony przez metropolitę
jako współorganizator ze strony Cerkwi.
- Kiedy na festiwalu pojawił się
Romuald Twardowski?
- Romuald Twardowski nieprzerwanie
przewodniczył obradom jury od III DMC, a został zaproszony przez
Jerzego Szurbaka.
- Czy zdarzały się zgrzyty we
współpracy?
- To chyba dość oczywiste, że
zdarzały się różnice zdań, tyle że Cerkiew nigdy nie miała przy
festiwalu wiele do powiedzenia, zwłaszcza, że środki finansowe szły
z HDK, a z drugiej strony metropolita początkowo był nastawiony do
imprezy dość sceptycznie, a później, owszem, cieszył się z
możliwości propagowania muzyki cerkiewnej, ale festiwalem zbytnio
się nie interesował. Ówczesny proboszcz, ksiądz Dziewiatowski, też
nie potrafił w niektórych kwestiach zająć zdecydowanego stanowiska,
Mikołaj Buszko potrafił przekonać go do słuszności swojego
stanowiska.
- Ksiądz Dziewiatowski słynął z
wyjątkowo łagodnego charakteru.
- Właśnie. Miałem od czasu do czasu
pewne zastrzeżenia, nie były jednak brane pod uwagę.
- Jakiego rodzaju były to zastrzeżenia?
- Mikołaj Buszko wyraźnie i
wielokrotnie podkreślał świecki charakter imprezy i podobnego
stanowiska wymagał również ode mnie; chciał przy tym kontrolować
wszystko i decydować o wszystkim, aż do najdrobniejszych szczegółów.
Wypominał mi udzielanie wywiadów bez jego zgody, a w końcu na czym
jak na czym, ale na muzyce cerkiewnej to się znam, ponieważ tego się
uczyłem.
- Nieco wcześniej wspomniał ksiądz o
pieniądzach, które warunkowały siłę jednej ze stron. Myślę, że warto
tą kwestię rozwinąć po to, żeby czytelnicy nie brali tytułów
prasowych w rodzaju Ani złotówki od Hajnówki zbyt dosłownie. Do
pewnego czasu HDK był finansowany z budżetu centralnego, poprzez
Urząd Wojewódzki, później z budżetu miasta. Organizacja tak dużego
festiwalu, jakim stał się pod koniec lat 80. Międzynarodowy Festiwal
Muzyki Cerkiewnej wymagała zaangażowania wielu ludzi: dyrektor
Festiwalu nieomal natychmiast po jego zakończeniu rozpoczynał pracę
nad następnym, sekretariat HDK też w zasadzie przez cały rok był
realizatorem działań organizacyjnych, a w miesiącu, w którym odbywał
się Festiwal, wszyscy pracownicy HDK uczestniczyli w jego
przygotowaniu, a następnie obsłudze i to w wymiarze często znacznie
przekraczającym 8 godzin dziennie. HDK jest instytucją podległą
Urzędowi Miasta, tak więc wszyscy mieszkańcy w pewnym stopniu
finansowali i finansują Festiwal, chociaż obecnie w znacznie
mniejszym zakresie.
- Jest to zupełnie oczywiste.