Ilość odsłon:
6852 Data publikacji:
2005-09-12 |
Niczego nie żałuję
|
|
Historia sprzed 60 lat była tematem rozmowy zorganizowanej w Centrum
Promocji Regionu „Przystanek Czerlonka” w Hajnówce. 9 września
gościem spotkania był major Zygmunt Błażejewicz, pseudonim
„Zygmunt”, były dowódca I Szwadronu V Brygady Wileńskiej AK majora „Łupaszki”.
|
Podczas okupacji dowodził grupą specjalną, która wykonywała wyroki
na znanych z okrucieństwa i prześladowania Polaków oficerach NKWD i
UB, konfidentach i innych kolaborantach, wysługujących się Sowietom.
Goszcząc ostatnio w Hajnówce rozpoznał zrekonstruowany
zabytkowy budynek przystanku kolejowego w Czerlonce, przy którym
wraz ze swoim szwadronem fotografował się podczas okupacji. Pomysł
na spotkanie z majorem właśnie w tym budynku, zaowocował dużym
zainteresowaniem mieszkańców Hajnówki.
Historia wydarzeń sprzed 60 lat do niedawna opisana tylko przez
jedną stronę, którą często nazywano utrwalaniem władzy ludowej,
doczekała się również konfrontacji z drugiej strony. Uczestnicy
spotkania, różnie pojmujący wydarzenia sprzed lat, wysłuchali
opowieści majora o historii jego działań podczas okupacji
niemieckiej. Gość opowiedział o przebiegu walk i formowaniu się
polskiego ruchu oporu na Wileńszczyźnie, a później Białostocczyźnie.
Dodatkowo, co jak sam twierdzi, jest najsmutniejsze w historii jego
służby, kulisach dowodzenia sekcją egzekucyjną.
- Byliśmy nastawieni, że
wróg to wróg – mówi Zygmunt Błażejewicz - Był bezpieczny jak nie żył
i pochowany co najmniej metr pod ziemią. Walczyliśmy z
nieprzyjacielem bezwzględnym i okrutnym. Wykonywałam rozkazy
sumiennie, ale zdarzało się często, że schwytanych Bolszewików
puszczałem wolno. To w większości byli bardzo nieszczęśliwi ludzie.
Idee, które wpojono im na siłę, stawały się ich zgubą. Kiedy po
stwierdzeniu, że nic nie zawinili, odchodzili wolni, zabijali ich
Sowieci podejrzewając o zdradę. Wiele takich oraz innych zbrodni
bezpodstawnie przypisywano naszym brygadom. Kiedyś, gdy w PRL
ukazywały się na ten temat książki, wydawane w setach tysięcy
egzemplarzy, wszyscy ocaleli przeżywaliśmy to bardzo, bo nie było
żadnych możliwości sprostowania kłamstw. Propaganda stawiała nam
podłe zarzuty o współpracę z Niemcami, mordowanie i grabienie. Dziś
jednak dzięki młodym ludziom, historykom, którzy zebrali prawdziwe
informacje, nikt już nie uwierzy w „bandytów” z AK.
86-letni major, jako nieliczny ocalały spośród swojej brygady, nie
żałuje stoczonych walk i poniesionych tak wielkich ofiar. Wyraził
przekonanie, że walka, choć nie miała żadnych szans, przyczyniła się
do zachowania względnej niezależności Polski, która nie stała się
kolejną republiką ZSRR, a działalność na Białostocczyźnie sprawiła,
że ta część kraju pozostała przy Polsce.
Na pytanie uczestników spotkania jak długo po takich
okropnościach wojny leczył własną psychikę, odpowiedział, że wizja
tamtych dni prześladowała go długie lata. Jednak informacje o
zamordowaniu po wojnie jego współtowarzyszy przez UB i NKWD
pozwoliły wyleczyć się z wszelkich wyrzutów sumienia i dziś niczego
nie żałuje.
Na spotkaniu z majorem Błażejewiczem obecny był jego
podwładny, członek oddziału Władysław Wołonciej. Zapytany przez
niego o ocenę dzisiejszej polskiej rzeczywistości dowódca,
odpowiedział, że Polacy zatracili ocenę zbrodni i trudu, jaki
włożono kiedyś w walkę z komunizmem.
- Komuna wpoiła Polakom ideę „kochajmy się” – powiedział -
Zgubą był „stół” i porozumienie z komunistami. Polska byłaby Polską,
gdyby wyeliminowano w odpowiednim czasie na zawsze co najmniej 2
tys. osób.
Zygmunt Błażejewicz nosi zawsze przy sobie ryngraf. Otrzymał go od
babci, Marii Raubo po maturze w 1938 roku. Twierdzi, że z nim umrze.
Jest dla niego ważniejszy niż Polonia Restituta i Krzyż Walecznych,
który otrzymał dwukrotnie.
Major Zygmunt Błażejewicz „Zygmunt” (ur. 1918) był
uczestnikiem kampanii wrześniowej 1939 jako kapral podchorąży, a
od sierpnia 1943 członkiem oddziału partyzanckiego Armii
Krajowej działającego na Wileńszczyźnie pod dowództwem por.
Adama Boryczki „Tońka”. Był jednym z najwybitniejszych dowódców
partyzanckich Białostocczyzny. Trafił do odtworzonej na Podlasiu
5. Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki",
gdzie w stopniu porucznika dowodził 1. szwadronem (około stu
żołnierzy). Zasłynął jako znakomity dowódca polowy, niepokonany
w walkach z NKWD i innymi formacjami komunistycznymi. Po
rozwiązaniu V Brygady Wileńskiej we wrześniu 1945, "Zygmunt",
zagrożony aresztowaniem wyjechał do Hiszpanii a następnie do
Argentyny, w której spędził 12 lat. W roku 1960 wyemigrował z
rodziną do USA, gdzie mieszka do dziś. |
JZ
Urząd
Miasta Hajnówka 17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444
|