Ilość odsłon:
3347 Data publikacji:
2005-09-10 |
Poszukiwanie minionego czasu
|
|
Sprawę konsumpcji mięsa i sposobów zaopatrywania się w nie opisałem
tylko w części, czas więc jest najwyższy, aby temat zakończyć. Jak
wspominałem, w hajnowskich sklepach mięsa nie sprzedawano, a handel
mięsem był zabroniony. |
W roku 1956 Hajnówka liczyła 6 000
mieszkańców (Mała Encyklopedia Powszechna) i składała się ze
zdeklarowanych mięsojadów – poza niemowlętami oczywiście – jednak
nie wszyscy mieli warunki do hodowli świń, a i popyt na mięso
istniał również poza okresem okołoświątecznym.
Nielegalny handel odbywał się, a nie ścigano go pod warunkiem
zachowania pewnego umiaru – tak przynajmniej wynikało to z moich
obserwacji. Wyglądało to tak, że na posesję przyjeżdżał wozem rolnik
i proponował sprzedaż owcy lub cielaka. Ojciec dokonywał oględzin i
następował targ, chwilami dość burzliwy, przy czym negocjowano nie
tylko cenę za kilogram, ale również wysokość skitki, czyli
upustu na wadze równoważącego różnicę wagi żywca i ubitej sztuki. Po
jego pomyślnym ukończeniu – co nie zawsze było regułą – dobijano
piątki, graby, lub ruki, a wyglądało to tak, że
proponujący kompromisową cenę wyciągał przed siebie prawą rękę z
dłonią skierowaną wewnętrzną stroną do góry, natomiast przyjmujący
ofertę z zamachem uderzał w nią prawą dłonią i następował krótki
uścisk. Dalej było ważenie, przekazanie gotówki i rolnik odjeżdżał,
a przedmiot targu niestety tracił życie i po kolejnej utracie –
skóry – stawał się tuszą do ćwiartowania. Skórę i część mięsa ojciec
sprzedawał, reszta zostawała do konsumpcji.
Do dziś pamiętam wyśmienite, delikatne flaczki baranie czy
cielęce, oraz doskonały bulion z cielęciny; obecność baraniny
oznaczała, że wkrótce na stole pojawią się gołąbki lub kapuśniak.
Dodatkową przyprawą, podnoszącą smak mięsa była radość ojca,
zacierającego dłonie i oświadczającego: to mięso nic nas nie
kosztuje, jeszcze nam do jedzenia dopłacają. Zdarzało się tak
zwłaszcza przy nadzwyczaj korzystnym sprzedaniu skóry, bywał też
jednak zysk tak nieznaczny, że nie bardzo było nas stać na jedzenie
tego mięsa, a jedliśmy je tylko dlatego, że nie zostało sprzedane.
Wtedy smakowało jakby mniej. Widocznie jednak per saldo proceder
opłacał się, ponieważ te nielegalne praktyki trwały w najlepsze do
czasu, kiedy mięso stało się dostępne w sklepach. Nie przypominam
też sobie, żeby ojciec miał jakiekolwiek kłopoty z powodu
nielegalnego uboju i sprzedaży mięsa. I to byłoby na tyle, jak mawia
pewien satyryk.
TT
Urząd
Miasta Hajnówka 17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444
|