Home

Ilość odsłon: 3322   Data publikacji:  2005-09-10

 Poszukiwanie minionego czasu

    Sprawę konsumpcji mięsa i sposobów zaopatrywania się w nie opisałem tylko w części, czas więc jest najwyższy, aby temat zakończyć. Jak wspominałem, w hajnowskich sklepach mięsa nie sprzedawano, a handel mięsem był zabroniony.

     W roku 1956 Hajnówka liczyła 6 000 mieszkańców (Mała Encyklopedia Powszechna) i składała się ze zdeklarowanych mięsojadów – poza niemowlętami oczywiście – jednak nie wszyscy mieli warunki do hodowli świń, a i popyt na mięso istniał również poza okresem okołoświątecznym.
    Nielegalny handel odbywał się, a nie ścigano go pod warunkiem zachowania pewnego umiaru – tak przynajmniej wynikało to z moich obserwacji. Wyglądało to tak, że na posesję przyjeżdżał wozem rolnik i proponował sprzedaż owcy lub cielaka. Ojciec dokonywał oględzin i następował targ, chwilami dość burzliwy, przy czym negocjowano nie tylko cenę za kilogram, ale również wysokość skitki, czyli upustu na wadze równoważącego różnicę wagi żywca i ubitej sztuki. Po jego pomyślnym ukończeniu – co nie zawsze było regułą – dobijano piątki, graby, lub ruki, a wyglądało to tak, że proponujący kompromisową cenę wyciągał przed siebie prawą rękę z dłonią skierowaną wewnętrzną stroną do góry, natomiast przyjmujący ofertę z zamachem uderzał w nią prawą dłonią i następował krótki uścisk. Dalej było ważenie, przekazanie gotówki i rolnik odjeżdżał, a przedmiot targu niestety tracił życie i po kolejnej utracie – skóry – stawał się tuszą do ćwiartowania. Skórę i część mięsa ojciec sprzedawał, reszta zostawała do konsumpcji.
    Do dziś pamiętam wyśmienite, delikatne flaczki baranie czy cielęce, oraz doskonały bulion z cielęciny; obecność baraniny oznaczała, że wkrótce na stole pojawią się gołąbki lub kapuśniak. Dodatkową przyprawą, podnoszącą smak mięsa była radość ojca, zacierającego dłonie i oświadczającego: to mięso nic nas nie kosztuje, jeszcze nam do jedzenia dopłacają. Zdarzało się tak zwłaszcza przy nadzwyczaj korzystnym sprzedaniu skóry, bywał też jednak zysk tak nieznaczny, że nie bardzo było nas stać na jedzenie tego mięsa, a jedliśmy je tylko dlatego, że nie zostało sprzedane. Wtedy smakowało jakby mniej. Widocznie jednak per saldo proceder opłacał się, ponieważ te nielegalne praktyki trwały w najlepsze do czasu, kiedy mięso stało się dostępne w sklepach. Nie przypominam też sobie, żeby ojciec miał jakiekolwiek kłopoty z powodu nielegalnego uboju i sprzedaży mięsa. I to byłoby na tyle, jak mawia pewien satyryk.

TT


Urząd Miasta Hajnówka  17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444