Home

Ilość odsłon: 5005   Data publikacji:  2005-08-17

Przyjaciel wszystkich pracowników

    26 lipca minęła 6 rocznica śmierci Andrzeja Wilczyńskiego, dyrektora Zakładów Maszynowych Hamech w Hajnówce. Podwładni i współpracownicy pamiętają go jako niezwykle wymagającego szefa, człowieka, dla którego praca i hajnowski zakład były sensem życia.

      Andrzej Wilczyński urodził się 16 lutego 1945 r. w Parczewie. Studia ukończył w Wyższej Szkole Inżynierskiej w  Bydgoszczy. Do Hajnówki przyjechał wraz z rodziną w 1978 r. z Paczkowa, gdzie pracował w zakładach maszynowych na stanowisku gł. technologa. Objęcie w 1989 r. stanowiska dyrektora naczelnego Hamechu, było dla niego wielkim wyzwaniem, tym trudniejszym, że były to niezwykle niekorzystne czasy dla istnienia zakładów państwowych.


Andrzej Wilczyński na targach w Poznaniu

    Hajnowskie Zakłady Maszynowe przetrwały pod kierownictwem Andrzeja Wilczyńskiego okres powszechnej likwidacji tego typu przedsiębiorstw. Mimo sukcesów, w swoich działaniach nie zawsze był rozumiany przez załogę. Jego nowatorskie jak na owe czasy pomysły dotyczące powszechnej komputeryzacji firmy, modernizacji parku maszynowego czy wprowadzania nowoczesnej technologii, wzbudzały często protesty pracowników obawiających się utraty pracy. Tylko konsekwencja i upór dyrektora pozwalały na wcielanie w życie najbardziej kontrowersyjnych pomysłów. Swoim wielkim zapałem do pracy potrafił zarazić wszystkich pracowników. Jego bardzo wysokie wymagania, szczególnie wobec wyższej kadry technicznej, niejednokrotnie doprowadzały do spięć. Ale teraz, z perspektywy czasu, wielu przyznaje racje jego pomysłom i ponadczasowym poglądom. Dyrektor Wilczyński, jak wspominają go podwładni, potrafił znaleźć się na każdym stanowisku pracy. Umiał obsługiwać większość maszyn i dobrze orientował się w prawie każdej czynności wykonywanej przez pracowników zarówno produkcyjnych jak i administracji. Było go pełno wszędzie.
    - Był człowiekiem, który umiał wyjść do ludzi na produkcji – mówi Roman Sadokierski, w ZM Hamech przewodniczący NSZZ „Solidarnośc” – Posiadał wiele energii i ciepła. Mimo, iż był bardzo twardym szefem w wymaganiach wobec pracowników, był czuły na biedę i ludzkie nieszczęścia. Zawsze można było zwrócić się do niego o pomoc. Pomagał nie tylko udzielając zapomóg pieniężnych najbardziej potrzebującym, ale często też wspierał radą. Jako pierwsi w okolicy stworzyliśmy wspólnie układ zbiorowy pracy z dużą korzyścią dla pracowników. Mieliśmy nagrody jubileuszowe, różne premie, czasem podwyżki. Dyrektor był osobą, która myślała ciągle o rozwoju firmy. Czasem pracownicy buntowali się, kiedy wydawał pieniądze na drogie technologie i maszyny, ale teraz wszyscy wiemy jak bardzo potrzebne były takie zakupy. Powtarzał nam często: „Nas nie stać na tanie rzeczy, stać nas na rzeczy dobre”. To, co robił, zaprocentowało.
    Andrzej Wilczyński z zamiłowania mechanik, za młodu wahał się, jaki kierunek studiów wybrać. Był też humanistą, z czym również przez pewien czas wiązał swoją przyszłość. Pisał wiersze, piękną prozę, zachwycał najbliższych romantycznymi, robionymi przez siebie zdjęciami okolicznych pejzaży. Za studenckich czasów dzięki zdolnościom organizacyjnym i wielkiemu poczuciu humoru był królem Juwenaliów oraz wodzirejem każdej zabawy.
    - Andrzej miał mnóstwo cech nietypowych dla człowieka techniki – mówi Krystyna Wiczyńska, małżonka – Planował studiowanie polonistyki. Oprócz poezji lubił kino, literaturę, był świetnie obeznany ze sztuką. Doskonale grał w szachy. Jego największą pasją był jednak praca. Zawsze czuliśmy się w domu na drugim planie. Wszystko, co dla zakładu, było najważniejsze. Mimo, iż dbał o rodzinę i niczego nam nie brakowało, nasze życie okupione było wielkim stresami. Żyliśmy wszyscy Hamechem i problemami pracowników. Wiem, że w taki sposób, ja również zapracowywałam na sukcesy męża. Był bardzo zdziwiony i do końca nie wierzył, że dotknęła go tak straszna choroba. Kiedy zrozumiał, że musi zaprzestać pracy, powiedział, że bez tego zakładu nie chce żyć. Pracował do ostatnich dni.
    - Śmiertelna choroba zabrała go prawie z zakładu - mówi Jan Kot, kierownik kadr ZM Hamech – Do końca był z ludźmi i ze swoja pracą. Będziemy go zawsze pamiętać jako osobę o wesołym usposobieniu, lubiącą spotkania z ludźmi, dyskusje, opowiadanie dowcipów i zabawy na zakładowych imprezach. Nasze rozgrywane zakładowe mecze piłki nożnej, wspólne wyprawy na ryby i ogniska, zawsze wzbudzały wiele wspomnień i wesołości. Pamiętamy też jak bardzo przykładał uwagę do jakości pracy na każdym szczeblu. Jego zrealizowane plany i inwestycje procentują do dziś. Gdyby żył, na pewno cieszyłby się bardzo, że zakład, który był dla niego wszystkim, wciąż istnieje i się rozwija. W naszej pamięci pozostanie zawsze jako przyjaciel wszystkich pracowników.

JZ


Urząd Miasta Hajnówka  17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444