Home

Ilość odsłon: 5071   Data publikacji:  2005-11-17

Maluję swoje

    Dokończenie rozmowy z poprzedniego numeru GH.
( http://www.hajnowka.pl/aktualnosci/2005/pazdziernik/18/00.php )

     Stanisław Żywolewski: - Tak się złożyło, przy moim znacznym udziale, że podstawówkę ukończyłem dwa lata później niż powinienem, jako dość duży młodzieniec i nie był to odpowiedni moment żeby – jak mi to przepowiadano – kontynuować naukę w Liceum Plastycznym w Supraślu - ale czas na zdobycie konkretnego zawodu.

Tadeusz Topolski:- Kiedy nastąpił nawrót choroby?

- Przez dłuższy czas uważałem, że jeżeli ktoś nie ma wykształcenia w danym kierunku, to nie powinien tego robić, ponieważ robi to źle. Znam amatorów tak święcie przekonanych o wartości swoich dzieł, że czują się prawdziwymi artystami.

- Niektórzy kończą uczelnie i nie potrafią malować, ale artystami to się czują.

- Nie, oni są sfrustrowani niemożnością znalezienia swojej formy, swojego miejsca.

- Są po prostu słabi; może zamiast szukać swojego miejsca, swojej formy, powinni zająć się czymś innym.

- To nie o to chodzi. W sztuce, w malarstwie wszystko już było, nawet preparowane zwłoki.

- Preparowane zwłoki to nie sztuka.

- To jest sztuka.

- Co najwyżej sztuka mumifikacji.

- Jeżeli jakieś działanie budzi emocje, to jest sztuką.

- Wówczas mordowanie ludzi na pokaz też będzie sztuką.

- Bez przesady, chyba że katem będzie naga, długonoga blondyna, która przed egzekucją wykona taniec brzucha.

- Myślę, że zbyt odbiegliśmy od tematu naszej rozmowy. Moim zdaniem malarstwo to przede wszystkim rzemiosło – jeśli ktoś ma solidny warsztat, to nie ma znaczenia, czy jest amatorem, czy ma dyplom uczelni.

 - Rzemiosło zeszło na plan dalszy z chwilą pojawienia się camera obscura. Był taki okres, kiedy malarstwo służyło oddaniu rzeczywistości, ale kiedy weszły nowe, doskonalsze media, sytuacja się zmieniła.

- W fotografii rzemiosło też jest ważne. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że dawni malarze jedynie odwzorowywali rzeczywistość, tym niemniej znowu wkraczamy na boczny tor. Opowiedz, co działo się z Tobą.

- Zaniechałem malowania na bardzo długo, jednak siedziało to we mnie przez cały czas. Czytałem wszystko, co dotyczyło sztuki. Zamawiałem książki w księgarni wysyłkowej, wystarczyło, żeby w tytule było coś o malarstwie albo o sztuce. Rozczytywałem się w tym i co jakiś czas zmieniałem pogląd na malarstwo w zależności od tego, o jakim kierunku czytałem.

- Można to nazwać samokształceniem.

- Tak, oczywiście, poznawałem różne style, sposoby malowania różnych malarzy i mógłbym malować na ich sposób, ale wciąż nie o to mi chodziło. Przypadkowo natrafiłem w Gazecie Białostockiej notatkę o przeglądzie twórczości amatorów organizowanym przez Wojewódzki Dom Kultury, namalowałem kilka obrazów i wysłałem je na przegląd.

- To były Twoje pierwsze obrazy po Trzech Muszkieterach? Co namalowałeś?

- Tak. Namalowałem to, o czym się naczytałem, jakieś impresjonistyczne pejzaże. Pojechałem na wystawę podsumowującą przegląd, patrzę, a tu wszystkie obrazki takie podobne, sami impresjoniści. Oczywiście nie zdobyłem żadnej nagrody i nawet lekko się podłamałem. Podobne podejścia robiłem jeszcze ze dwa razy, tyle czasu trwała we mnie fascynacja sztuką, o której się naczytałem.

- Co sprawiło, że zmieniłeś sposób malowania?

- Poznałem w pracy zielonoświątkowca, z którym rozmawialiśmy o sprawach bożych i ostatecznych, ale w tych dyskusjach wykazywał on lepszą znajomość dogmatów wiary, więc aby mu sprostać sięgnąłem po Biblię i trafiłem na Apokalipsę św. Jana. Kiedy zacząłem ją czytać włos zjeżył mi się na głowie i już wiedziałem, co powinienem malować. Na kolejny przegląd wysłałem prace inspirowane Apokalipsą – biblijną wszetecznicę, fałszywego proroka – tyle, że przeniosłem biblijne wizje w czasy współczesne. Dostałem zawiadomienie o wernisażu i telefon z muzeum – panie Żywolewski, chcemy kupić pańskie prace. Oho, myślę sobie, to ja jestem artysta, jeśli muzeum chce kupować moje obrazy. Przyjeżdżają do mnie...

- ...a czy zorientowałeś się wcześniej w cenie obrazów?

- Wtedy to chętnie bym dopłacił za to, żeby moje prace znalazły się w muzeum. Przyjechali do mnie, porozmawialiśmy i przez trzy czy cztery lata malowałem tylko dla muzeum.

- Dobrze płacili za obrazy?

- Odpowiem tak: to komisja artystyczna decyduje o zakupie obrazu i o cenie, jaką należy za niego zapłacić – sumy nie były bajońskie, ale mnie zadawalały. Po tym zamówieniu przyjechała do mnie ekipa z TVP 1, nakręcili o mnie półgodzinny film; tak to się zaczęło i trwa do dziś.

- Gdzie znajdują się Twoje obrazy?

- Najwięcej w Państwowym Muzeum Podlaskim – ponad sto obrazów i 30 rzeźb, 30 obrazów  w Muzeum Śląskim w Katowicach, po kilka jest w Muzeum Etnograficznym w Warszawie, w muzeum w Toruniu, kilkanaście prac kupił białostocki kolekcjoner, trzy obrazy ma Jan Leończuk – widziałem je wiszące na ścianie podczas przeprowadzanego przez telewizję wywiadu –dwa obrazy ma Izabella Cywińska, którą poznałem w czasie udziału w telewizyjnym programie Sztuka pogranicza, w zeszłym roku cztery obrazy zakupili francuscy Żydzi, pojedyńcze obrazy znajdują się w Niemczech, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych. Miałem też zamówienie na zorganizowanie dużej wystawy w Niemczech z propozycją zakupu wszystkich obrazów, ale zorientowałem się w pewnym momencie, że chodzi o wystawę ośmieszającą Polaków i zignorowałem tą ofertę. Mam prawo wyśmiewać nasze wady, ale nie widzę powodu, żeby z moich obrazów robić tendencyjną wystawę.

- W jaki sposób trafiłeś na forum ogólnopolskie, a później jeszcze szersze?

- Zawdzięczam to profesorowi Aleksandrowi Jackowskiemu z Instytutu Sztuki PAN w Warszawie – wyroczni dla wszystkich zajmujących się sztuką nieprofesjonalną. Był jurorem na tamtym pamiętnym przeglądzie i to on mnie odkrył.

- Jak Twoje malowanie odbierała rodzina, znajomi?

- Przez  tą krótką chwilę, kiedy pisano o mnie w gazetach, a zwłaszcza, kiedy pokazywano w telewizji, jakieś zainteresowanie było, a poza tym to jestem dla innych Stasiek Żywolewski, ten, który mieszka o tam, przy zakręcie.

- Dziękuję za rozmowę.   

Pierwsza część rozmowy http://www.hajnowka.pl/aktualnosci/2005/pazdziernik/18/00.php


Urząd Miasta Hajnówka  17-200 Hajnówka ul. Zina 1
tel. 0 prefix 85 6822180, 6826444